To mój pierwszy traveler, w którym oprawiłam wspomnienia z rodzinnego wyjazdu.
Przed tegoroczną majówką zakupiłam travel journal w Studio Forty. Zainteresowały mnie w nim wyznaczone pola, wykropkowane strony i zaprojektowane miejsca, w które można wklejać zdjęcia. To prawdziwa łamigłówka ! Czasami ułatwia, czasami utrudnia.
Do tego transparentne naklejki, stemple, mały tusz, wycięłam podróżne napisy i wzięłam kawałki papierów, taśmy washi i Canon selphy oczywiście :)
Tak przygotowana wyruszyłam na kilka dni nad morze.
Muszę przyznać, że "małość" i "szczupłość"dodatków do travelerka jest odpowiednim wyborem na wyjazd. Torba scrapowa nie była przepełniona i miałam poczucie, że wieczorami ozdobię kilka stron. A nie, że wlokę ze sobą pół pracowni, a na miejscu nie zrobię nic :)
W domku nad morzem udało mi się trochę poscrapować, a szczegóły dopracowałam po powrocie.
Powyższe zostało udokumentowane na jednym ze zdjęć :)
Jakie są moje przemyślenia na temat travelera?
Najpierw było zdziwienie - takie to małe i chude.
Potem przyznałam, że na podróż to może i lepiej :)
Trzeba się dość dobrze przygotować przed wyjazdem i spakować absolutnie niezbędne przydasie. Szczegóły i szczególiki można dopracować w domu.
Małym szokiem jest konieczność cięcia zdjęć. Trzeba nabrać wprawy, jak ze wszystkim :)
Nie ukrywam, że dużo czasu zajmuje dopasowanie zdjęć wielkością do kratek w journalu.
Cały czas walczyłam ze sobą, aby nie dodawać przestrzennych ozdób i nie zrobić z travelerka normalnego albumu. Nie udało mi się to tylko na okładce :)
Jednak zaakceptowałam tę małą formę tak bardzo, że niedługo zaczynam kolejny travelerek z ubiegłorocznego wyjazdu.
Tymczasem obejrzyjcie parę fotek z pięknego Kopalina i zjawiskowej, ustronnej plaży w Lubiatowie.
Te stronki wykonałam według mapki na wyzwanie ScrapElektrowni. Nawet udało mi się wygrać i otrzymałam w nagrodę papiery z 13arts :)
Dziękuję odwiedzającym za komentarze i zapraszam na kolejnego posta.
Wasza