Za nami kolejna Noc Muzeów, która zakończyła się kilkanaście godzin temu.
Organizowana w całej Europie, niestety tylko raz w roku. W tym roku - 18 maja.
Jest to noc pełna atrakcji i niezapomnianych wrażeń. Każda większa placówka kulturalna, nie tylko muzea, stara się zorganizować niecodzienne atrakcje - wszystko bezpłatnie! My kierujemy naszą uwagę na tak zorganizowane wystawy czy eventy, które są absolutnie wyjątkowe. Osobiście nie widzę sensu ustawiania się w kilometrowych kolejkach do muzeów, które mogę odwiedzić nawet nazajutrz.
Postanowiliśmy co rok ruszać w inne rejony stolicy, żeby zobaczyć nowe atrakcje.
Sama wyprawa w tę noc jest wielce ekscytująca. Tysiące ludzi przemieszczających się po mieście, żeby móc zobaczyć jak najwięcej. Single, pary, duże grupy - do drugiej w nocy przemierzają kilometry - wszyscy żądni wrażeń! Miasto pełne ludzi w nocy, są nawet rodziny z dziećmi, to nie zdarza się często i jest bardzo budujące. Miasto na tę noc udostępnia do komunikacji bezpłatne, zabytkowe, piętrowe angielskie autobusy i stare "ogórki" oraz rowery z wypożyczalni Veturilo (2,2 tys. rowerów!).
Uważam, że pozostanie w tę noc w domu jest barbarzyństwem, można zobaczyć tyle niesamowitych miejsc, niedostępnych zwykle zakamarków, pochowanych w magazynach eksponatów!
My nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do Wilanowa. Jednak nie po to, żeby zwiedzić pałac(znamy, a i kolejka skutecznie odstrasza!). Zaparkowanie samochodu graniczyło z cudem, ale co tam!
Najpierw udałam się do "Rekwizytorni portrecisty". Poddałam się zabiegom pań specjalistek i już po kilku chwilach mąż robił mi zdjęcia na tle pałacu (czytaj: ludzi w dużych ilościach). Mam na sobie żupan zapinany na guzy, pas i czapkę rogatywkę :)
|
Zauważyłam, że ten pas ma właściwości wyszczuplające :)
Chyba zacznę go nosić na codzień :))) |
Stylową atrakcją była nauka tańców dawnych. Można było poćwiczyc taniec dworski i ukłony (męskie i damskie).
|
Panie uczące kontredansa |
Po chwli zapowiedziano pokaz mody na specjalnie zbudowanym wybiegu na trawniku przed pałacem. Debiutantki prezentowały modę z czasów Marii Kazimiery i Marii Walewskiej, potem lżejsze stroje, aż w końcu projekty współczesnych projektantów. Pokaz prowadzili aktorzy Olga Bończyk i Tomasz Bednarek.
Z góry przepraszam za dzisiejsze zdjęcia:) Mam zwykły "idioten aparat " i nic lepszego nocą nie uzyskam. Ale to moje pamiątkowe zdjęcia i postanowiłam je Wam pokazać :)
Kiedy dostatecznie się ściemniło, o godz.22 zaprezentowano mapping w 3D na elewacji pałacu. Cudna projekcja, gra świateł i dzwięku, wykorzystująca istniejące elementy, jak okna i inne walory architektury elewacji. Były to animacje tworzące małe historyjki, opowiastki o królu i wojnach, balach i przejażdżkach. Mnóstwo sztuczek wizualnych. Organizatorzy zebrali za to burzę oklasków. Ekscytujące! Poczułam się jak w Disneylandzie :)
Na kilkadziesiąt minut Pałac Wilanowski zamienił się w tło filmowej baśni mówiącej o najważniejszych wydarzeniach w jego historii.
Można też było wziąć udział w warsztatach kaligrafii. Dzieci i dorośli zawzięcie, z wysuniętym językiem ćwiczyli zapomnianą sztukę kaligrafii, pisząc prawdziwym piórem.
Na spragnionych czekała degustacja kawy i herbaty.
Czas było pożegnać Wilanów i pognać do Łazienek Królewskich. Tam na specjalnie wybudowanej scenie na wodzie odbył się koncert Marka Dyjaka.
Łazienki są zawsze super przygotowane i w noc muzeów witają gości lampionami ustawionymi wzdłuż zabytkowych alejek. Uwielbiam te spacery wśród światełek!
Pałac na Wodzie można było zwiedzać ze świecami i specjalnymi atrakcjami, ale my udaliśmy się do Powozowni, gdzie pokazano wypożyczone z Łańcuta powozy, karoce, chomąta i inne akcesoria.
Bardzo lubię takie klimaty!
Z żalem opuszczałam gościnny Park Łazienkowski.
Następnie pomknęliśmy do Teatru Wielkiego. Tam na ogromnych marmurowych korytarzach przygotowano różne wystawy. Moim celem było obejrzenie wystawy kapeluszy scenicznych.
Barwne rekwizyty teatralne mogłabym podziwiać godzinami.
Osobne gabloty poświęcono kapeluszom Hanki Bielickiej (jest co podziwiać!) i Mieczysławy Ćwiklińskiej.
Stroje, biżuteria, wachlarze, programy, pamiętniki (sztambuchy), batuty - miód na duszę moją.
Jeszcze wystawa malarstwa Tadeusza Dominika. Na koniec w wielkiej białej sali wystawa interdyscyplinarna "Projektowanie tożsamości", gdzie z użyciem tabletów można obejrzeć ekspozycję. To już chyba XXII wiek!
Żal było wracać do domu, ale nawet taaaka noc nie jest z gumy. Minusem tego przedsięwzięcia są kłopoty z parkowaniem i kilometrowe kolejki do największych atrakcji. Do Centrum Kopernika wiła się chyba kilkukilometrowa kolejka!
Można było odwiedzić Zamek Królewski, Stadion Narodowy, Fabrykę Wedla, Dworzec Centralny i lotnisko, zakamarki niektórych teatrów, Muzeum Neonów, wszystkie muzea i wystawy, obejrzeć pokaz slajdów Muzeum Utraconego - dzieł zniszczonych i zrabowanych itd.
Za rok znów Noc Muzeów, już na nią czekam!
Aha, wszyscy chodzili z parasolami, których na szczęście nie trzeba było rozkładać, toż to prezent od losu :)
Ukulturalniona na całego i rozemocjowana, Wasza