niedziela, 26 maja 2013

Dzień Mamy jest codziennie

Bardzo lubię to hasło. I tego się trzymajmy!
 
Jestem już dużą dziewczynką, ale od kiedy "rękodzielniczę" staram się dla mojej Mamy chociaż część prezentów przygotować własnoręcznie :)
Z różnym skutkiem, ale najważniejsze są chęci :). Niech Mama wie, że o niej myślę w tym ważnym dniu i chcę się pochwalić nowymi osiągnięciami.
Nowe przechwałki będą na końcu, teraz fartuszek do kompletu.

Wcześniej pokazywałam Wam przepiśnik, który Mama dostała "od wnuków" z  cudnego truskawkowego papieru. Ponieważ ten motyw nijak nie chce się odczepić ode mnie, wykonałam jeszcze notesik na lodówkę w kształcie fartuszka.
 
 
 
 
Można kupić gotowy, kartonikowy fartuszek lub wyciąć samemu.
Z tyłu przykleiłam taśmę magnesową odzyskaną z reklamy lodówkowej jakiejś znanej firmy.


 

Ponownie zastosowałam trick z pokryciem truskawek preparatem Glossy accents.
Dzięki temu wyglądają jak żywe!


 
 
Rzecz jasna, że zrobiłam laurkę z życzeniami.
Ponieważ Mama jest mistrzynią w pieczeniu ciast, znalazłam odpowiedni papier i pod spód podkleiłam malutką serwetkę gastronomiczną. Niech jest jak na przyjęciu :)
 
Tym razem przykleiłam ramkę i dekory z masy, z której wcześniej robiłam białe literki.
Myślę, że to efektowna ozdoba i często będę ją stosować.
 
 
 
 
Teraz obiecane nowości. Nauczyłam się robić biżuterię retro.
Do gotowej bazy wkleja się wydruk z drukarki laserowej, wycinek z gazety itp.
Na to naklejam kaboszon pasujący kształtem.
Trzeba poczynić nieco zakupów, a reszta jest w miarę prosta.
Za to proste nie jest robienie zdjęć obłych i odbijających światło przedmiotów.
Wybaczcie te refleksy świetlne, mam nadzieję, że coś widać :))
 


 
 
 
 
 
 
 
Kolejne okazy są zrobione nieco inaczej.
Na naklejony wydruk z motylkami wylewa się preparat Modge Podge-Dimension Magic.
Też fajnie zabezpiecza papier.
 
 
 
 
Kolejna rzecz to kolczyki, gdzie na bazę nakleiłam plasterki wycinane z patyczków Fimo. Jest dużo owocowych motywów, ja wkleiłam w środek jabłuszko, a dookoła plasterki truskawek of course !!!
 
 
 
 
Idę teraz świętować! Jeżeli uda mi się coś fajnego przeżyć (np.na wystawie roślin mięsożernych :))))), to Wam o tym doniosę!
Miłej i pogodnej niedzieli - Wasza

poniedziałek, 20 maja 2013

Noc Muzeów w Warszawie

Za nami kolejna Noc Muzeów, która zakończyła się kilkanaście godzin temu.
Organizowana w całej Europie, niestety tylko raz w roku. W tym roku - 18 maja.
 
Jest to noc pełna atrakcji i niezapomnianych wrażeń. Każda większa placówka kulturalna, nie tylko muzea, stara się zorganizować niecodzienne atrakcje - wszystko bezpłatnie! My kierujemy naszą uwagę na tak zorganizowane wystawy czy eventy, które są absolutnie wyjątkowe. Osobiście nie widzę sensu ustawiania się w kilometrowych kolejkach do muzeów, które mogę odwiedzić nawet nazajutrz.
Postanowiliśmy co rok ruszać w inne rejony stolicy, żeby zobaczyć nowe atrakcje.
 
Sama wyprawa w tę noc jest wielce ekscytująca. Tysiące ludzi przemieszczających się po mieście, żeby móc zobaczyć jak najwięcej. Single, pary, duże grupy - do drugiej w nocy przemierzają kilometry - wszyscy żądni wrażeń! Miasto pełne ludzi w nocy, są nawet rodziny z dziećmi, to nie zdarza się często i jest bardzo budujące. Miasto na tę noc udostępnia do komunikacji bezpłatne, zabytkowe, piętrowe angielskie autobusy i stare "ogórki" oraz rowery z wypożyczalni Veturilo (2,2 tys. rowerów!).
Uważam, że pozostanie w tę noc w domu jest barbarzyństwem, można zobaczyć tyle niesamowitych miejsc, niedostępnych zwykle zakamarków, pochowanych w magazynach eksponatów!
 
My nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do Wilanowa. Jednak nie po to, żeby zwiedzić pałac(znamy, a i kolejka skutecznie odstrasza!). Zaparkowanie samochodu graniczyło z cudem, ale co tam!
 
Najpierw udałam się do "Rekwizytorni portrecisty". Poddałam się zabiegom pań specjalistek i już po kilku chwilach mąż robił mi zdjęcia na tle pałacu (czytaj: ludzi w dużych ilościach). Mam na sobie żupan zapinany na guzy, pas i czapkę rogatywkę :)
 
 
Zauważyłam, że ten pas ma właściwości wyszczuplające :)
Chyba zacznę go nosić na codzień :)))
  
Stylową atrakcją była nauka tańców dawnych. Można było poćwiczyc taniec dworski i ukłony (męskie i damskie).
 
 
Panie uczące kontredansa
 
 
Po chwli zapowiedziano pokaz mody na specjalnie zbudowanym wybiegu na trawniku przed pałacem. Debiutantki  prezentowały modę z czasów Marii Kazimiery i Marii Walewskiej, potem lżejsze stroje, aż w końcu projekty współczesnych projektantów. Pokaz prowadzili aktorzy Olga Bończyk i Tomasz Bednarek.
 
 
 
 
Z góry przepraszam za dzisiejsze zdjęcia:) Mam zwykły "idioten aparat " i nic lepszego nocą nie uzyskam. Ale to moje pamiątkowe zdjęcia i postanowiłam je Wam pokazać :)

Kiedy dostatecznie się ściemniło, o godz.22 zaprezentowano mapping w 3D na elewacji pałacu. Cudna projekcja, gra świateł i dzwięku, wykorzystująca istniejące elementy, jak okna i inne walory architektury elewacji. Były to animacje tworzące małe historyjki, opowiastki o królu i wojnach, balach i przejażdżkach. Mnóstwo sztuczek wizualnych. Organizatorzy zebrali za to burzę oklasków. Ekscytujące! Poczułam się jak w Disneylandzie :)

 
Na kilkadziesiąt minut Pałac Wilanowski zamienił się w tło filmowej baśni mówiącej o najważniejszych wydarzeniach w jego historii.
 

 



Można też było wziąć udział w warsztatach kaligrafii. Dzieci i dorośli zawzięcie, z wysuniętym językiem ćwiczyli zapomnianą sztukę kaligrafii, pisząc prawdziwym piórem.



Na spragnionych czekała  degustacja  kawy i herbaty.

Czas było pożegnać Wilanów i pognać do Łazienek Królewskich. Tam na specjalnie wybudowanej scenie na wodzie odbył się koncert Marka Dyjaka.




Łazienki są zawsze super przygotowane i w noc muzeów witają gości lampionami ustawionymi wzdłuż zabytkowych alejek. Uwielbiam te spacery wśród światełek!



Pałac na Wodzie można było zwiedzać ze świecami i specjalnymi atrakcjami, ale my udaliśmy się do Powozowni, gdzie pokazano wypożyczone z Łańcuta powozy, karoce, chomąta i inne akcesoria.
Bardzo lubię takie klimaty!

 
 
 
 

Z żalem opuszczałam gościnny Park Łazienkowski.

Następnie pomknęliśmy do Teatru Wielkiego. Tam na ogromnych marmurowych korytarzach przygotowano różne wystawy. Moim celem było obejrzenie wystawy kapeluszy scenicznych.






Barwne rekwizyty teatralne mogłabym podziwiać godzinami.

Osobne gabloty poświęcono kapeluszom Hanki Bielickiej (jest co podziwiać!) i Mieczysławy Ćwiklińskiej.
Stroje, biżuteria, wachlarze, programy, pamiętniki (sztambuchy), batuty - miód na duszę moją.

Jeszcze wystawa malarstwa Tadeusza Dominika. Na koniec w wielkiej białej sali wystawa interdyscyplinarna "Projektowanie tożsamości", gdzie z użyciem tabletów można  obejrzeć ekspozycję. To już chyba XXII wiek!




Żal było wracać do domu, ale nawet taaaka noc nie jest z gumy. Minusem tego przedsięwzięcia są kłopoty z parkowaniem i kilometrowe kolejki do największych atrakcji. Do Centrum Kopernika wiła się chyba kilkukilometrowa kolejka!

Można było odwiedzić Zamek Królewski, Stadion Narodowy, Fabrykę Wedla, Dworzec Centralny i lotnisko, zakamarki niektórych teatrów, Muzeum Neonów, wszystkie muzea i wystawy, obejrzeć pokaz slajdów Muzeum Utraconego - dzieł zniszczonych i zrabowanych itd.

Za rok znów Noc Muzeów, już na nią czekam!

Aha, wszyscy chodzili z parasolami, których na szczęście nie trzeba było rozkładać, toż to prezent od losu :)

Ukulturalniona na całego i rozemocjowana, Wasza

sobota, 11 maja 2013

Sezon komunijny

Serdecznie Wam dziękuję za życzenia i trzymanie kciuków za mojego maturzystę.
Zmagania maturalne rozpoczęły się 7. maja, a ostatni egzamin syna przypada na 24. maja.
Jak już pisałam, majowym atrakcjom nie ma końca i w niedzielę będziemy gościć na komunii naszej chrześniaczki.
Postanowiłam zamiast kartki, czy albumiku wykonać dla dziewczynki exploding box. Niedawno nauczyłam się tej nieosiągalnej wcześniej dla mnie sztuczki. Zgromadziłam wykrojniki, które według mnie pasują do dziewczynki i ...do roboty. Oczywiście inspirowałam się pracami bardziej doświadczonych ode mnie scraperek. Kilka razy wycinałam nową bazę, bo karton ciągle wydawał mi się niedostatecznie twardy. Wreszcie z przyjemnością ozdobiłam całość.
Tak pudełko wygląda z zewnątrz.





Literki z masy plastycznej, które ostatnio stosuję gdzie się da.

Po uniesieniu wieczka boxa, ścianki rozpadają się na cztery strony i ukazuje się ozdobione wnętrze.


Ozdobne kółka są przyklejone na kosteczkach dystansowych, co nadaje pracy przestrzenności. Dodatkowo z tyłu można zrobić schowki-kieszonki na niespodziankę "zamiast prezentu".







Oczywiście napisy pod obrazkami należy potraktować jako żartobliwą propozycję :)))




Babeczkę można ozdobić brokatem. a wisienkę masą uwypuklającą. Do tego kilka perełek w płynie.







Takie pudełka świetnie sprawdzają się również jako prezent ślubny z "wkładką".

Żeby nie pomaszerować z samym exploding boxem i żeby Majka miała od nas coś pamiątkowego, pomyślałam o podarowaniu jej Anielicy-Tildy.
Kto trochę mnie zna ten wie, że do szycia mam dwie lewe ręce. O pomoc poprosiłam więc blogową koleżankę Elis z bloga http://elis-zamiast.blogspot.com.
Z pewnością widziałyście jej mistrzowskie szyjątka.
Biedna Ela akurat miała natłok zamówień i dodatkowo rozchorowała się. Jednak pomimo to w ekspresowym tempie uszyła Moją wymarzoną Anielicę i to ze specjalnymi życzeniami dla komunikantki.

Zdjęcie pożyczyłam z bloga Elis :)


Szczególiki, za które uwielbiam prace Elis.

Na koniec chcę Was uraczyć retro klimacikiem.
W albumie po mojej babci znalazłam zdjęcia dzieci przystępujących do komunii z dalszej rodziny, sprzed wielu lat.
W zasadzie oprócz zdjęcia mojej Mamy nie znam pozostałych osób. Za to możemy w cudowny sposób przenieść się w odległe lata i podziwiać modę. Nieco się zmieniła, prawda?


 Ale ogromna gromnica!






 Moda męska znaaacznie się zmieniła! :)))






Jeszcze muszę się pochwalić paczuszką, którą otrzymałam w tym tygodniu.
Jakiś czas temu wygrałam candy u Arine z bloga http://arine-art.blogspot.com.
Otrzymałam szczególnie cenne prezenciki, ponieważ Arine jest utalentowaną osobą i sama tworzy takie grafiki. Wybrałam sobie u niej damulkę przy toaletce.




Oprócz tego masa drobiazgów, a wszystkie bardzo oryginalne i jedyne w swoim rodzaju.




Sympatyczna dynia bedzie fajną dekoracją, a kartka z życzeniami zostanie wklejona do albumu.
Dziękuję Arinko, Twój styl jest niepowtarzalny :)

Życzę Wam miłej niedzieli i całego tygodnia.


wtorek, 7 maja 2013

Nie czas się uczyć...

...gdy kwitną kasztany! Tak mówi stare przysłowie i co roku kolejni rodzice, następnych pokoleń powtarzają je swoim pociechom. W tym roku "padło" na nas :)
Wiosna tak się ociągała, że kasztany nie zdążyły zakwitnąć, a egzaminy czas zacząć!
Również co roku toczy się dyskusja, kto bardziej denerwuje się przed maturą, uczniowie, czy ich rodzice. No cóż, cała rodzina zdaje maturę :))
 
Zamiast snuć ponure myśli, zajęłam ręce i głowę zrobieniem Layoutu z życzeniami dla syna.
W formacie 30x30 cm trochę treści się zmieści, więc są to i życzenia i zadania maturalne ha, ha.
 
 
 
 
 
Uniesiony w górę kciuk gwarantuje powodzenie, a z kultowym hasłem "Niech Moc będzie z Tobą" to już gwarancja sukcesu :)
 
Życzenia od rodziców
 
 
Mądre, sprawdzone myśli są zawsze na czasie
 
 
Żartobliwe zadania maturalne
 
 
Podkowy nie znalazłam, jest chociaż koniczynka :)
 

Ściąga z matmy przewiązana sznureczkiem :)) Dodaje skrzydeł!
 

Hm, można się przestraszyć :)
 

Za moich czasów (zamierzchłych), na stoliku maturalnym można było mieć czekoladę, jako że magnez wspomaga myślenie i dodaje energii. O ile pamiętam, za bardzo się denerwowałam, żeby zajadać czekoladę. Naprowadziło mnie to jednak na pomysł drobiazgu dla syna. Oprócz wykonania wspomnianych życzeń, zakupiłam w specjalnym sklepie oryginalną czekoladę w kształcie płyty CD.
Można je też zakupić na stronie internetowej. Czekolady są produkowane pod Wiedniem, wyróżniają się oryginalnymi smakami i są wolne od konserwantów.
 

 
 
Źródło: http://www.umpa-lumpa.pl
Tak wygląda środek - niby płyta CD
 
Jagodowa czekolada połączona z czekoladą z czerwonych porzeczek, posypana owocami rokitnika.
 
Można też nabyć czekoladę z zaskakującym połączeniem, np. bekonu z winogronami.
 
Po poście maturalnym bedzie komunijny. Ach ten maj!
Jak to w rodzinie, wszystkie "atrakcje" muszą się zbiec w jednym tygodniu, a potem kilka lat przerwy. Cóż, życie!
 
Dziękuję za pochwały na temat szuflady, żegnam i obiecuję trzymać kciuki za wszystkich maturzystów, Waszych też :)
 
Uściski
 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...