Serdecznie dziękuję za komentarze pod postem o shabby. Dziś pozostajemy w podobnej tematyce. Przetarłam coś jeszcze. Coś blaszanego, niedużego i czasami przydatnego.
No właśnie, puszkę po ciasteczkach duńskich. Lata temu, gdy wybieraliśmy się w podróż z dziećmi, kupowalismy takie ciasteczka na drogę, bo wiadomo było, że przetrwają i się nie pogniotą.
Ale wtedy nie potrafiłam ozdabiać przedmiotów. Teraz nie wybrałabym się na piknik z taką "zwykłą" puchą :))
Ale wtedy nie potrafiłam ozdabiać przedmiotów. Teraz nie wybrałabym się na piknik z taką "zwykłą" puchą :))
Kiedy zobaczyłam tę słodką serwetkę w muffiny, od razu wiedziałam, że połączę ją z przecierkami.
Serwetka jest tak wdzięczna, że z pewnością nie raz do niej powrócę.
Mogę tam schować świąteczne pierniczki i ulubione ciasteczka.
Posegregowałam papiery tematycznie i teraz wykonywanie kartki trwa o niebo krócej. Poprzednio musiałam godzinami grzebać w zakurzonych kartonach. Mam zamiar poszukać gdzieś stare tabliczki metalowe i opisać szufladki (jak w starej bibliotece). Ale to trochę potrwa.
Polecam szafeczkę rekodzielniczkom do uporządkowania swoich skarbów.
Stałam przy niej i dumałam, czy nie jestem za duża na taki zakup:) Ale przecież wzory paryskie są bardzo modne wśród całkiem dużych dziewczynek. Więc walizeczka została już ze mną.
W "paryskiej" rozgościły się moje dziurkacze. Dobrze im tam:)
W T. jest taki wybór eleganckich pudełek, w różnych kształtach, że z pewnością skuszę się jeszcze na niejedno.
Kiedyś podobną (mniej ozdobioną) walizeczkę kupili mi rodzice w Czechosłowacji. Domyślacie się, że było to wieki temu :)))) Chowałam w niej dziecięce skarby.
Żegna się z Wami zmrożona