piątek, 26 lutego 2016

Doodling - nieśmiałe próby

Kolejne wyzwanie na ART-grupie nieco mnie zaskoczyło. Spodziewałam się trochę innych tematów, a tu pojawił się doodling. Czyli gryzmołki, bezmyślne rysowanie w zeszycie na nudnym wykładzie, szkoleniu czy lekcji. Doodling u innych podglądam od dłuższego czasu i śmiem twierdzić, że z gryzmołków przerodził się w poważne, fachowe malowanie. Tworzy się kwiaty, figury i całe misternie utkane strony oraz fantazyjne napisy. Do tego trzeba posiadać zdolności plastyczne, to już nie tylko szkolne szlaczki:))
Spanikowana, zaczęłam się zastanawiać, jak poradzić sobie z wyzwaniem. Obawiałam się, że bazgrolenie w art journalu zamiast rozluźnić mnie, to zestresuje:))

W rezultacie, to co wpadło mi do głowy od razu zrealizowałam. Pomyślałam, że kiedy dziewczyny biorące udział w wyzwaniu zaczną publikować prace, ja swojej ze wstydu wcale nie wstawię:))) Lepiej je uprzedzę:)

Zatem pracę zgłaszam na wyzwanie nr 2-Art journal do ArtGrupa ATC.





Proszę mnie nie posądzać o darcie książek:) To zrobiły te dwie eleganckie rączki;))





Nawet jakaś koronka z doodlingowym wzorkiem się tu przyplątała:)






Postanowiłam sobie doodlingować w moich notesach, żeby nabrać wprawy. W końcu podobno to odstresowuje:)))

A jutro wybieram się na warszawski zlot scrapbookingowy CraftWawa. Będę warsztatować, gadać i kupować. I jeść wymyślne pierogi w bufecie. Mam nadzieję, że relacja wkrótce:)

Wasza

sobota, 20 lutego 2016

Wyzwania, wyzwania...

Wygląda na to, że w nowym roku odblokowały mi się pewne klapki w głowie i znikły opory przed braniem udziału w wyzwaniach. Zawsze podobały mi się "zadania do wykonania", ale miałam tyle własnych rozpoczętych projektów, że na branie udziału w wyzwaniach tematycznych nie starczało czasu. I inwencji. Nadal mam kilka rozgrzebanych albumów, które będą musiały poczekać:)  Nie ukrywam, że tematyka tegorocznych wyzwań po prostu bardzo przypadła mi do gustu i mam nadzieję coś sensownego z siebie wykrzesać.
Ale do rzeczy.  
Pierwszą z dzisiejszych prac zgłaszam do Art Grupy ATC - na 1 wyzwanie ART JOURNAL.

Mam tremę, bo dziewczyny wspaniale żurnalują, a ja dopiero zaczynam:)

Wyzwanie dotyczy ulubionej książki. Należało ze 150 strony ulubionej książki wybrać cytat i stworzyć wpis z wybranym zdaniem.

Co do ulubionej książki miałam podobne wątpliwości jak inne koleżanki. Dla miłośniczki książek to trudny wybór!  Przeważnie ma się kilka ukochanych książek. Ja zdjęłam z półki trzy ulubione i zajrzałam na stronę 150. W dwóch z nich nie znalazłam niczego odkrywczego. Natomiast w "Pachnidle"  Patricka  Suskinda - strzał w 10! Znajduje się tu "clou" całej powieści. No to do roboty!







Wybrane zdanie :"Tego dnia Grenouille stworzył prawdziwie niezwykłe pachnidło.
(...) Pachniało nie jak zapach,Tylko jak c z ł o w i e k , k t ó r y  p a c h n i e."


















Książkę tę polubiłam lata temu, na długo przed powstaniem filmu "Pachnidło".
A jeszcze bardziej po tym, jak miałam okazję zwiedzić, na południu Francji, w Grass  historyczną fabrykę perfum i muzeum perfumiarstwa. Kto był we Francji, ten przyzna, że taka wycieczka pozostawia ślad w pamięci i sentyment na całe życie:)

W moim art journalu, po prawej stronie umieściłam zdjęcie z folderu z Grasse przedstawiające urządzenie do destylacji perfum. Zwiedzanie takiego miejsca to cudowne przeżycie dla kobiety:) Szaleją wszystkie zmysły:))

Tu za to rozszalałam się z mediami, które pokryły maski i koronki. Brązowe tagi to metki ubraniowe.

Drugie wyzwanie ucieszyło mnie niezmiernie! Na blogu UHK Gallery Inspiracje, Cynka podrzuciła całoroczny temat - "Feminki". Tematem jest kobieta, dziewczyna itp.
Ależ proszę bardzo! Co miesiąc mam nadzieję zgłaszać pracę z kobitką w tle:)
Dziś taka:











Chyba za blisko mnie leżą nożyczki, bo wszystkie gazety w domu są pocięte:)))
I babeczka i napisy pochodzą z "Twojego Stylu". Tak jakoś sprawnie, samo mi się to ułożyło. Na UHK-owy papierek nałożyłam maskę, pochlapałam, postemplowałam coś tam dokleiłam i jest!
A wstążeczka leżała przypadkiem na biurku:)

Zmobilizowałam się do wyzwań z takiego właśnie  powodu. Chcę pochlapać mgiełkami, tuszami, używać maski, pasty, które stoją grzecznie w koszyczkach i wołają "Użyj mnie"!:))))

Ależ się cieszę, że mój Art journal, którego okładkę ozdobiłam w listopadzie, wreszcie się zapełnia!
Mam nadzieję, że to będzie naprawdę twórczy rok:)
Pozdrawiam tych, co walczą z przeziębieniem i kosmicznym katarem. To paskudztwo opóźniło o kilka dni publikację tego posta, ale zdążyłam?

Wasza


środa, 17 lutego 2016

Zielono mi

Taki jest temat wyzwania, do którego zmobilizowałam się nagle i niespodziewanie:)
Bo jak się leży w łóżku z chorym gadłem i przypadkiem, ale to zupełnie przypadkiem, na stoliku nocnym znajdą się nożyczki, to można pociąć przeczytane czasopisma, które zakupił troskliwy mąż ;) I pokleić sobie stronkę w Smashu, która poprawia humor, dzięki swej zieloności. Smash  (żurnal, dziennik) dzięki temu zyskał,bo go zaniedbałam okrutnie, a ja nieco "uruchomiłam" się  z tego marazmu.

Co zielonego udało mi się znaleźć w pobliżu?


Wspomniane już wycinki z różnych gazet, spinacze, tasiemkę, sznurek i nity, zszywki (mam takie!), taśmy washi, rurkę do napojów, torebkę po angielskiej herbatce, ...












Napisy nie mają jakiegoś szczególnego sensu, są po prostu... zielone:) 
Oprócz tego przesłania:))))

Stronę zgłaszam na wyzwanie "Zielono mi" w Pracowni Rękodzieła Szok...



Życzę Wam, żeby nastrój zieloności wszechobecnej wszystkim Wam się udzielił:)))
I to by było na tyle:)

Wasza

sobota, 6 lutego 2016

Wrażenia z wrocławskiego zlotu

Minęło już kilka dni od mojego powrotu ze zlotu, czyli 11 Dolnośląskich Warsztatów Craftowych  z Wrocławia, a emocje ciągle jeszcze buzują!
To jedyny zlot scrapbookingowy, który trwa nie jeden dzień, a trzy! Można się wyszaleć, poznać wiele kreatywnych osób, zbankrutować w sklepach, podejrzeć różne formy rękodzielnicze i nagadać się do bólu (kto mnie zna, ten wie, że mnie od gadania i tak aparat mowy nie rozboli:)))))
Można scrapować przy wspólnych stołach cały dzień, a nawet do trzeciej w nocy:) A potem spać w sali obok. Podglądać umiejętności i zamieniać się przydasiami:) I zjeść ruskie w barku na górze.

Rozpatrywałyśmy różnice między scrapoholiczką, a striptizerką, liczyłyśmy serduszka na girlandach walentynkowych, przesiadywałyśmy w toalecie wspólnie z krasnalem. Zastanawiałyśmy się, ile jest godzin między 13 a 15 - dwie czy trzy  (nieeee, trzyyyyyyy!) Czy kobieta może być bez głowy?Niektóre deklarowały, że mają przy sobie dużo ptaszków i to dużych:)
Obowiązywała wszechobecna walentynkowa różowość i jednakowo-różowo ubrane organizatorki. 
Wieczorem Olga zameldowała, że "zmiotka nie działa".
A ja pogawędziłam z miłą koleżanką w bluzce z napisem "Wredna Suka":)
Tak było! Czy to dziwne, że wszystkie nie możemy doczekać się ponownego spotkania na zlocie lipcowym?

Udało mi się pouczestniczyć w warsztacie albumowym u Cynki.
Stworzyłyśmy wspaniałe albumiki pod okiem Ewy, a nawet zdążyłam wkleić kilka zdjęć.









 Albumik uatrakcyjniły fotki z letniego wyjazdu w okolice Olsztyna,
Na górze jezioro Krzywe, u dołu lawendowe pole.



 





 Spływ Krutynią


 Tak sobie myślę, że cynkowe albumy nie potrzebują zdjęć:)) Pokazuję Wam kilka "gołych stron"






Następnego dnia załapałam się na  make-take i był to naprawdę szalony dzień.
Z Mirellą postarzałyśmy serduszka, w dwóch odcieniach. Prawda, jakie zardzewiałe?



 Z Dobrusią wykonałyśmy kartkę-parawanik (akurat walentynkową)



I jeszcze zabawa mix-mediowa z Ayeedą. Uczyliśmy się robić tło, a potem ozdabiać tagi brokatem, mikrokulkami, charmsami, płatkami miki, stemplami, kwiatkami i co tam się komu podobało.



Dziękuję wszystkim za wspaniałą atmosferę, która daje kopa do życia w te zimowe dni:) Buziaki*
Dzięki za komentarze pod poprzednim postem, jestem naprawdę zaskoczona opiniami na temat "calineczek".

Buziaki



poniedziałek, 1 lutego 2016

CALendarz styczniowy

Zupełnie niespodziewanie dla samej siebie postanowiłam wziąć udział w wyzwaniu w Kawie i nożyczkach! Wyzwanie dotyczy tworzenia kalendarza czyli CALendarza z małych calowych (lub nieco większych) kwadracików.
Kiedyś, w swoim SMASHU, chyba w kwietniu, żeby się twórczo rozbudzić po zimie stworzyłam już taki kalendarz.  Były to zapiski z jednego miesiąca i to już było wyzwanie.
Natomiast teraz mam nadzieję wytrwać w postanowieniu i calineczkować przez 12 miesięcy!
Na koniec każdego miesiąca będę prezentować to, co udało mi się stworzyć;)
Jeżeli się uda:)
Zamierzam utrwalać tu dobre chwile, błyski dobrych myśli, słoneczne chwile, to co budujące i pozytywne.
To wspaniała terapia, kiedy wieczorem próbujemy znaleźć w minionym dniu coś DOBREGO.
Pomaga!
Co jeszcze robimy pożytecznego ? Wykorzystujemy resztki papieru i wycinki z gazet.
Otworzyłam szufladę z resztkami i wycinam wykrojnikiem odpowiednie kwadraciki. Planuję zmieniać to na kółka i inne formy co miesiąc.



Zatem zapraszam do oglądania:) co też u mnie wydarzyło się w styczniu?





Zakupy w TKmaxie (wszysko potrzebne! :):), rozbieramy choinkę, zamawiam robot planetarny, odbieram moje pierwsze okulary do czytania, potem wyjeżdżam na trzy dni na wrocławski zlot.
Taki tydzień zdarza się raz!





Zawsze lubiłam grę słów, krótkie lecz zgrabne myśli, migawki pozytywnych chwil.

Myślę,że o wiele łatwiej mają dziewczyny potrafiące rysować. Ich calineczki to dzieła sztuki i kwintesencja minionego dnia.
Ja, antytalent muszę posiłkować się wycinkami z czego się da (np. z ulotki u dentysty:))
Posiadam od jakiegoś czasu metalowe pudełko (po herbacie) z wycinkami z gazet i słoik (po krówkach) z obrazkami, które mogą się przydać. To bardzo usprawnia tę pracę.



I wiecie co? Nawet jak Wam się wydaje, że nic się w Waszym życiu nie dzieje, to pod koniec miesiąca same się zdziwicie, ile to się zdarzyło! I że nie było najgorzej:))

Postanowiłam, ażeby od razu styczniowym calineczkom dać odpowiednią oprawę. Wkleiłam je do starej książki, pomazanej gesso, gdzieniegdzie ostemplowanej. Cieszę się, że nie walają się po biurku.
Ozdobioną okładkę pokażę za miesiąc, bo składniki do niej przywiozłam zaledwie wczoraj ze zlotu we Wrocławiu:) Działo się tam... jak zwykle, żałujcie, kto nie był!
Trzy dni szaleństwa nie tylko scrapkowego. Wspólna, wielogodzinna zabawa przy stołach na sali głównej, warsztaty, pokazy i zakupy (także okazyjne!)
Relacja u mnie wkrótce. Tymczasem pozdrawiam wyściskane tam dziewczyny:)


Z podziękowaniem za komentarze

Wasza




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...