poniedziałek, 30 listopada 2015

Warsztaty u Guriany i Kolorowego ptaka

Na warszawskim zlocie scrapbookingowym Art in Town (21.11.2015)  uczestniczyłam w dwóch warsztatach - najpierw u Guriany, a zaraz potem biegłam do Moniki - KOLOROWEGO ptaka - na mixed-mediowy art journal.

Na pierwszy z nich - "W koronkach jej do twarzy " - czekałam długo. Zapisałam się od razu po jego ogłoszeniu. Z moim uwielbieniem do koronek, chciałam poznać kolejny sposób ich wykorzystania. Mam też kilkanaście starych zdjęć upolowanych na targach staroci, metalowych dodatków, więc - tylko się bawić!




Oczywiście Guriana przygotowała nam bogate pakieciki ze wszystkimi potrzebnymi drobiazgami do stworzenia kolaży:)








Doklejałyśmy guziki, metalowe, zardzewiałe części, stary kołeczek do koronek klockowych (podobno), stemplowałyśmy i darłyśmy płótno.
U mnie nie obyło się bez wykorzystania starej żabki do firan:)







Bardzo się cieszę ze spotkania z Gurianą, poznałam kilka tajników jej pracy i  mogłam bawić się w fajnym towarzystwie dziewczyn z całej Polski.

Praca już dekoruje moją pracownię i z pewnością powstaną kolejne kolaże na blejtramie, tekturce lub w art journalu.

Tymczasem tajniki powstania zupełnie innego Art journalu poznałam na warsztatach  mixed -mediowych u Moniki.






Najpierw stworzyłyśmy warstwową pracę ze świetnych materiałów przygotowanych przez Monikę.
A potem było chlapanie ekoliną, pryskanie mgiełkami, przyklejanie metalowych dodatków, papierowych serwetek, materiałowych resztek, koronek itp.
Nauczyłam się wielu rzeczy o mediowaniu i z pewnością niedługo zacznę wypełniać środek art journala, którego okładkę tak pracowicie tworzyłyśmy.










Oczywiście zlot to zaaaakupy (potrzebne i niepotrzebne:)))), spotkania i uściski, i rozmowy bez końca.

Następnego dnia w niedzielę wybrałam się Do Pałacu Prymasowskiego w Warszawie na Jarmark Rękodzieła Kobiet z Pasją organizowany przez "Moje mieszkanie".
Od pasji aż kapało, miałam rozbiegane oczy we wszystkie strony:)

Znów morze emocji, ponieważ poznałam lub rozpoznałam mnóstwo blogerek, sprzedawały tam swoje świąteczne wyroby.
Ponieważ część rzeczy potrafię wykonać sama, zakupiłam głównie szyte prezenciki, ponieważ z szyciem mi nie po drodze:) Serwety, poszewki na poduszki i woreczki z motywami świątecznymi, w które zapakuję prezenty dla bliskich:)





Był to fantastyczny weekend! Jak dla mnie, każdy mógłby być taki!

Dziękuję Wam za komentarze i pozdrawiam

Wasza

niedziela, 22 listopada 2015

O Daisy i o Książu i o naszyjniku z pereł


Zupełnie "pod prąd", zamiast pokazywać tu śnieżynki i choinki ja postanowiłam powspominać wakacje.
Zaczęły się one wspaniałym zlotem scrapkowym we Wrocławiu. Uczestniczyłam tam w albumowym warsztacie u Imaginaris. Jest on pełen kieszonek, z których wysuwa się kolejne zdjęcia.W ten sposób znacznie powiększa się powierzchnia albumu. Od razu zaplanowałam, jak go ozdobić. Skomplikowane, otwierane i wyciągane strony okleiłam ulubionymi papierami, na których wylądowały fotki z Książa.
Wycieczka rodzinna w tak uroczy zakątek Polski i zwiedzanie trzeciego co do wielkości zamku w Polsce jak najbardziej zasługuje na oskrapowanie. Cudownie gorąca aura sprzyjała delektowaniu się tą wytworną rezydencją pałacową i książęcymi ogrodami.
Zamek w Książu to monumentalna, ale  przepiękna w swej dostojności budowla, która mnie zauroczyła i nie mogę przestać o niej myśleć.
Dużą zasługę w tym rozpamiętywaniu ma tu postać Daisy, żony księcia  Hansa Heinricha XV Hochberga. Daisy przyjechała z Anglii na Śląsk i w roku 1891 poślubiła księcia Hansa.
Należy tu zaznaczyć, że Daisy uchodziła za jedną z najpiękniejszych kobiet w epoce edwardiańskiej.

Zauroczona opowieściami przewodniczki o życiu, perłowym naszyjniku i słodko-gorzkim losie angielskiej piękności, zakupiłam w muzealnej kasie pamiętnik pióra Daisy von Pless "Lepiej przemilczeć".
Fragmenty pamiętnika dotyczące zamku i ogrodów w Książu były tak rzeczywiste i aktualne, że postanowiłam z  niektórych z nich uczynić podpisy pod zdjęciami.



Ażeby okładkę uczynić bardziej albumową i pamiętnikową,wydrukowałam portret Daisy i zrobiłam medalion. Klatki mają tu również znaczenie symboliczne.


Wreszcie wykorzystałam moje śmieszne literki


Koronka musi być!

Po prostu happy day!



Do   niektórych kart dorobiłyśmy kieszonki i wyciągane górą dodatkowe karty. Powstają w ten sposób trzy miejsca na fotki. 


"Ze względu na położenie Książa na górze, tarasy są charakterystyczną cechą jego krajobrazu, ale jakże kosztowną. Muszę przyznać, że wraz z kilometrami wijących się między nimi ścieżek i alejek były nie do uwierzenia piękne."


Tu też wyciągamy ze środka kolejne karty.


Papiery Bella Rouge doskonale podkreśliły klimat albumu.
Do tego na każdej stronie znalazły się tekturowe dodatki, grubaśne naklejki, z którymi uwielbiam pracować.


"Po jego obu stronach i na końcu znajdowały się podwójne zielne rabatki, przedzielone pasami krótko przystrzyżonego trawnika, na których po środku stały stare zegary słoneczne. Gdzieniegdzie, spoza przyciętego żywopłotu z cisów, wyskakiwały rzeźby."

Kolejny sposób na doklejenie tagów


Urocze detale:)


"Na krańcach skarpy, w cieniu starych lip zaaranżowałam szerokie tarasy z kamienną balustradą opartą na niskim murze zakrytym różowymi, białymi i żółtymi różami gatunków..."


Tu boczna kieszonka z tajemniczą zawartością:)



"W Książu było prześlicznie: kwitły bzy  i złotokap, a lasy bieliły się od konwalii.
Przesiadywałam często w ogrodzie, czytałam, pisałam i rozmawiałam."
    
Obraz wiszący na zamku - Daisy w swoim słynnym sznurze pereł

Tu do jednej kartki dokleiłyśmy cztery mniejsze, żeby urozmaicić album.


Musiałam, no musiałam nawiązać do słynnego sześciometrowego sznura pereł Daisy, o którym krążyły legendy.
Księżna słynęła ze szczupłej talii co  podkreśliłam tekturką z gorsetem.



"Masywna grań, na której stoi zamek, zwisa nad głębokim wąwozem.
Budynek, prawie nieosiągalny z trzech stron, dostępny jest przez most przerzucony nad tą przepaścią."


Kieszonki, zakamarki, wyciągane karteczki.


W szufladce pt. "Ladies Diary" zgromadziłam cytaty dotyczące wyglądu bohaterki oraz jedyne znane zdjęcie całej rodziny.

Niektóre myśli Daisy są mi tak bliskie, jakby były moimi:) Np.
"Moją życiową potrzebą były zawsze podróże. Pragnęłam ich tak bardzo, jak mężczyzna pragnie wina. Uwielbiałam przemieszczać się na piechotę, koniem, automobilem, samolotem, ale chyba najbardziej statkiem. Ciągle tęskniłam za nieznanymi scenami ludźmi i przeżyciami..."


"Mówią, że zamek posiada od pięciu do sześciuset pokoi(...) Z okien każdego z nich  widać słynne na całym świecie cudo natury, jakim są Góry Wałbrzyskie. Książęca Skała wznosi się trzy tysiące stóp nad poziomem morza, nic więc dziwnego, że widoki z wież zamkowych zapierają dech. Dziki, przestronny krajobraz tej części Śląska jest nie do opisania przepiękny."


"Tak jak zawsze, kiedy przychodzi moment wyjazdu nienawidzę opuszczać Książa."

Sama bym tego lepiej nie ujęła:)))

Z pewnością nadal śledzić będę losy Daisy, przeczytam jej poprzednio wydane pamiętniki i ciekawostki z netu. Największe wrażenie zrobiła na mnie wiadomość, że nieznane jest miejsce pochówku księżnej, która zmarła w 1943r. Podobno jej szczątki wielokrotnie przenoszono. Mam nadzieję, że ta historyczna tajemnica zostanie rozwiązana.

Zapomniałam dodać, że spędziliśmy noc najbliżej zamku, jak się tylko dało. Hotel ma swoje pokoje w dawnych stajniach przyzamkowych. To zupełnie inna jakość zwiedzania, móc być tak blisko historycznej budowli, chodzić bez ograniczeń po zamkowych ogrodach, niespiesznie robić zdjęcia, przesiadywać po zmroku w restauracji z widokiem na podświetlony zamek. I być tam, być co najmniej dwa dni!
Z pewnością kiedyś tam wrócimy!

Album zgłaszam do Retro Kraft Shop na miesięczne wyzwanie. W sklepiku zakupiłam papiery, kwiatki z okładki i metalowe ozdóbki.

PS. Wszystkie cytaty w tym poście pochodzą z prywatnych pamiętników Księżnej Daisy von Pless z lat 1895-1914 pt. "Lepiej przemilczeć". Zamek Książ w Wałbrzychu Spółka z o.o. Wałbrzych 2013.

Pozdrawiam Podczytywaczki
Wasza


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...