piątek, 30 grudnia 2011

Poświątecznie i Noworocznie


Jak spędziłam Święta ?

Ano tak:

Duuuuużo herbaty


W Wigilię obudziłam się chora. Żeby było jasne - antybiotyk  biorę raz na siedem lat. Więc pech. Potem okazało się, że to tchawica (ki diabeł ?).
Przydały się za to ... chusteczniki własnej roboty.
Marne pocieszenie.

Przy życiu trzymała mnie herbata, mieszanka kupiona w specjalnym sklepie.
Nazywa się "Zimowy czar".
Ma obłędny, świąteczny zapach, który wyczuwa się nawet mając katar (to chyba komplement dla tej herbaty).
Wy też na pewno czujecie tę cynamonowo-cytrynowo-imbirowo-kardamonowo-żurawinowo-cośtamowo woń.






To były minusy Świąt, a teraz PLUSY, czyli PREZENTY.

Mój nieoceniony mąż podejrzał, czym się zachwycam w sklepach internetowych, zanotował i zamówił u Mikołaja dwie świetne rzeczy, o których marzyłam. Była to dla mnie absolutna niespodzianka.



Gdy prezent był jeszcze pięknie zapakowany, obstawiałam, że to lampa albo klatka.
A to było taaak ... :)




Druga rzecz też cudowna i tak modna, że nawet nie przypuszczałam, że można ją gdzieś zdobyć. Oto korona, w której obecnie bez przerwy palą się świece, a wiosną może zawita tu kwiatek.






I jeszcze puzderko z moimi ulubionymi ostatnio motylami (patrz: tło bloga).


Ponieważ spotkaliśmy się w domu u Rodziców z szeroko rozumianą rodziną, prezentów było bez liku.



Zobaczcie, jakie cudne karteczki do prezentów (z haftu) zrobiła moja Mama.

I oczywiście książki, które stały się dla mnie pretekstem do zalegania pod kocem, przy kominku.




A teraz wszystkim Krakowiankom - i nie tylko - oświetlony Nowy Świat w Warszawie. Obiecałam komuś te zdjęcia. Niestety, tego dnia padał deszcz.






To ostatni mój post w tym roku, więc    n a d e j s z ł a      pora na życzenia.



Wszystkim Komentatorom, Obserwatorom i odwiedzającym mnie Gościom chcę złożyć serdeczne życzenia

Niech Nowy Rok upłynie Wam szczęśliwie i twórczo, w otoczeniu bliskich Wam osób, ale i cudeniek, które wykonujecie, żeby w domu było przytulnie

Życzę Wam także, abyście nie bały się realizować swoich marzeń

A wszystkim zdrowym i zdolnym do zabawy (czytaj: niebiorącym antybiotyków)

Sylwestra do rana z lampką szampana !







czwartek, 29 grudnia 2011

Moja wygrana w Candy


Witam po Świętach !

Ledwo zdążyłam Wam donieść o wygranej u Shiraji, a tu spotkała mnie kolejna niespodzianka.

W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia chora i ledwo patrząca na oczy, polegując na kanapie, włączyłam laptopa, żeby zerknąć co u Was.

Bez żadnego przekonania kliknęło mi się na Candy u Magdy w Ogrody Markiewicz.

Jako że miałam omamy od gorączki, nie uwierzyłam w to, co zobaczyłam i poprosiłam męża, żeby potwierdził że:

W Y G R A Ł A M !


To już drugi raz w tym miesiącu ! Doprawdy trudno mi w to uwierzyć, ponieważ wcześniej nigdy nic nie wygrałam. To dodatkowy prezent od Mikołaja :)

Jeszcze większą niespodziankę sprawiła mi Magda tak szybko przesyłając paczkę z cukierasami. Otrzymałam ją przed chwilą, o czym uprzejmie Wam donoszę :)

Listonosz życzył mi zdrowia w Nowym Roku. Oby życzenia listonosza były tak ważne, jak kominiarza.

Po rozpakowaniu moim oczom ukazało się ślicznie przyozdobione pudełko. Zostawię je sobie na "przydasie".



A w środku pudełka ... :) taaadaaaaaaaaam:







Robienie zdjęć tym różowościom stało się pretekstem do pokazania mojej choinki (to coś w tle)





Kolejną niespodziankę "pod kolor" zrobił mi mój storczyk. Zakwitł w Święta, chyba po to, żeby poprawić mi humor. Niesamowicie dopasował się kolorystycznie do Candy.



Kolejne pąki pękną już niedługo

To przedostatni post w tym roku. Oczywiście, że nie zapomnę o życzeniach dla Was, moje drogie :)

Do Miłego !

czwartek, 22 grudnia 2011

Życzenia Świąteczne i wygrana w candy


Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia

życzę Wam

ciepła ze strony bliskich,

wspólnego przeżywania magicznych chwil,

prawdziwie dziecięcej radości ze Świąt i otrzymanych prezentów




Życzę Wam także, byście przez cały przyszły rok miały niezliczone pomysły i ochotę na twórczość wszelaką

Żebyście tworzyły piękno i żyły pięknie



Życzenia zilustrowałam rysunkiem z mojej najukochańszej książki z dzieciństwa "Dzieci z Bullerbyn".

Zamieściłam go nie bez przyczyny. Chciałabym, żebyśmy wszyscy zachowali w sobie tę dziecięcą radość i umiejętnośc prawdziwego przeżywania całym sobą.

zapachy...zapachy
Od zawsze rządziły mną zapachy. Dlatego tak lubię Święta Bożego Narodzenia, bo wtedy zapachy są najsilniejsze, najbardziej esencjonalne i najbardziej przypominające dzieciństwo. Przecież nie zmienił się zapach choinki, zapach pomarańczy, zapach maku z miodem kręconego w makutrze, pierników, pieczonych ciast, wreszcie mięs - kaczki z jabłkami i pasztetu.

Do tego zapach pastowanej podłogi, ach ...

smaki...smaki
To przede wszystkim orzechy, makowiec, piernik Babci, bogato zdobione pierniczki, rodzynki...
Taaak. Zawsze wolałam słodkie wypieki od wszelkiego jedzenia (patrz: biodra). I tak n i e s t e t y jest do teraz.

kolory...kolory
W czasie Świąt najbardziej intensywne z całego roku. Pstrokata choinka, kolorowo zapakowane prezenty, mieniące się wstążeczki, strzelający ogień w kominku.
Czerwień i złoto w całym domu, zieleń gałązek na stole, biel obrusu i opłatka... i wszechobecne migające lampki.

czujemy...
Kłująca choinka jeszcze ociekająca żywicą.
Dotyk prezentów, rozwijanie wstążeczki, a potem szelest papieru. Tego nie da się z niczym porównać.
Aaa, i jeszcze brak czucia w palcach, gdy wracało się z szaleństw na lodowisku.

Oj, gadam i gadam, co ze mnie za gospodyni !?
Poczęstujcie się proszę ciasteczkami. Będzie mi bardzo miło.


Musiałam, nooo... musiałam nakleić tę Niunię na puszkę. Specjalnie bez akcentów świątecznych (tylko retro), żeby była to puszka całoroczna. Przecież nie schowam jej do szafy.





A propos ciasteczek i cukierasów, to pisałam juz Wam, że wygrałam candy u Shiraji. Paczuszka zdążyła przyjść przed Świętami, akurat "pod choinkę". Oto, co dostałam.


Shiraja, jeszcze raz dziękuję i też życzę Ci Wesołych Świąt.

To jeszcze nie wszystkie prezenty. Koleżanka zrobiła mi niespodziankę i dostałam wielki wieniec świąteczny robiony metodą "karczocha" i specjalnie wykonane życzenia. Dziękuję Asiu.




 

Tak myślałam, że moja girlanda do Świąt zmieni swoje oblicze, ale nie przypuszczałam, że aż tak :)

Jeszcze za mało świątecznie ?
Dołączam zatem porcję fotek z mojego domu.

Włożyłam serce w koronkowe body i dodałam fragmenty starej biżuterii. Zauważyłyście to opuszczone ramionko ?

Bombka niespodzianka dla młodszego syna, zapalonego gitarzysty
Kolejna zawieszka retro naklejona na zwykły kartonik
Butelka do kompletu z deseczką
W tym roku zamiast skarpety powiesiłam kapeć. Może coś do niego wpadnie. Przecież diamenty, czy inne kamienie są malutkie - zmieszczą się Mikołaju !
Trąbka - leżała taka samotna w sklepie i mówiła "weź mnie"
Ostatnim rzutem na taśmę przyozdobiłam misę na orzechy
Dekorowanie pomarańczy goździkami to od lat przywilej młodszego syna







Świeczniki kupiłam, wstążeczki przewiązałam sama. A co, jak wszyscy, to wszyscy !

W przyszłym roku moja choinka będzie cała retro. To już postanowione.

 
Lecę pakować prezenty. Wy też już odpoczywajcie, bo jutro ważny dzień. Na pewno wszystko nam się uda.


Do zobaczenia po Świętach !




niedziela, 18 grudnia 2011

Cuda w domu i na jarmarku w Olsztynie

Wczoraj pojechałam na zakupy (czyli spotkać Mikołaja).Oto co zastałam po powrocie do domu.

1. Latarenka pożyczyła sobie korale od choinki. Choinka jak to choinka zaraz się o nie upomni. Ale latarenka jak ją znam poradzi sobie i znów ustroi się w nowe piórka.
W tajemnicy powiem Wam, że czeka na przecenę w pewnej sieciówce, bo wieniec, który sobie upatrzyła, nie jest wart swojej obecnej ceny.





2. Rustykalnej choince było smutno w tej surowej szacie i ubrała się w czerwone jabłuszka.


3. Podobnie chyba było z dzwoneczkami - zachciało im się czerwonych kokardek.


4. Jakiś zapominalski Mikołaj zostawił worek ze swoją podobizną.
Mam nadzieję, że po niego nie wróci, bo ładny jest (ten worek).


5. Maszyna Singerka ... jak się odstawiła, to na czerwono.
W końcu ją rozumiem, cały rok paraduje w czerni. Też bym się w końcu wkurzyła.






6. Kielich (spękany), który już znacie, też ma już nowy dodatek. Przyoblekł się w czerwony wianuszek (z przeceny).
Od razu zrobiło się świątecznie.


7. Schody ... no tak, mogłam się tego spodziewać, poręcz taka samotna, aż się prosi o zieloną girlandę.


8. W końcu ramka biedna wisząca w kącie (czeka na pele-mele od kilku miesięcy) przygarnęła do siebie cztery śnieżynki.


A tych dwóch ? Nabrali wody w usta i po ich minach już widać, że od nich to niczego się nie dowiem.


Chyba przestanę wychodzić z domu na dłużej, bo strach pomysleć, co "domownicy" znów zmajstrują.


A teraz obiecana relacja z mojego wyjazdu w poprzedni weekend.

Już trzeci rok z kolei organizowany jest w Olsztynie Jarmark Świąteczny. Właśnie wtedy umawiam się z przyjaciółkami, które tam mieszkają.

Uważam, że przyjaźnie trzeba pielęgnować - chuchać, zraszać, podlewać. Czyli dzwonić do siebie często, pisać "emilie", a najlepiej odwiedzać się. Wiedziona tą myślą pojechałam do Olsztyna na naszą przyjacielską Wigilię. Od lat spotykamy się już na początku grudnia, bo potem wpadamy w gary, szał zakupów, mycie okien. Kupujemy sobie drobiazgi i miło spędzamy wieczór w restauracji, siedząc przy choince. Nie muszę Wam mówić, jak jest milutko, klimatycznie, na luzie, wesoło, wspomnieniowo itd. Trzeba tylko chcieć - umówić się, dojechać, zrobić własnoręczny prezent, atrakcyjnie zapakować.

Nasz babski wieczór udał się w tym roku nadzwyczajnie.

Prezenty, jakie zrobiłam koleżankom, pokażę Wam po Wigilii. Wiadomo, najpierw muszą obejrzeć je osoby obdarowane :) A do tego czasu zabroniłam im je rozpakowywać :) Nie mogą wytrzymać i dzwonią codziennie, czy można zajrzeć do środka. Nie pozwalam !

Jeszcze przed wspólną kolacyjką przespacerowałysmy się po jarmarku - oczywiście z grzańcem w dłoni :) Nie było tam zbyt wielu ciekawych stoisk z rękodziełem, ale kilka z nich wartych było uwiecznienia.

Według mnie największą atrakcją był Ogród Rzeźb Lodowych. Z powodu braku mrozu ich los był zagrożony. topiły się w oczach. Dobrze, że pomimo kapiącej z nich wody, zdążyłam je uwiecznić.

Rok temu o tej samej porze brnęliśmy w śniegu po kolana i można było pojeździć saniami. Było o wiele baaaaaaaardziej nastrojowo. Rzeźby stojące bezpośrednio na kostce brukowej nie robią takiego wrażenia :(


Dla zwiększenia atrakcyjności niektóre zdjęcia pokażę Wam w dwóch ujęciach, dziennym i nocnym. Nie muszę Wam mówić, że tłumy turystów nastawiają sie właśnie na wieczorny spacer. Wtedy to rzeźby lodowe, kamieniczki i uliczki są oświetlone wielobarwnymi lampkami.





Pozostałe postaci z szopki


Trzej Królowie

Dzieci krzyczały do rodziców "Mamo, mleko kapie"! Niestety, była to woda :)



W otwory można było włożyć głowę i uwiecznić to na zdjęciu









Wysoka Brama widziana zza szpaleru choinek

W głębi fragment zamku w Olsztynie


A może - koleżanki blogowe - umówimy się za rok i wynajmiemy wspólnie jeden taki kramik jak niżej :) ?



Żłóbek z wosku pszczelego
A tu dla odmiany szopka ze słomy

Zakupilismy też kilka aniołków z masy solnej

Największą atrakcją dla dzieci była oryginalna wenecka karuzela

Czy to Rudolf ?


Żegnamy Olsztyn. Do zobaczenia - mamy nadzieję - na kolejnym jarmarku.


Dziękuję Wam koleżanki za miłe komentarze.

Serdecznie witam nowych obserwatorów :)

PS. Posta opublikowałabym dużo wcześniej, ale blogger wpadł na genialny pomysł zmiany interfejsu tuż przed Świętami i zapewne nie mnie jednej skomplikował życie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...