niedziela, 30 marca 2014

Zmiana czasu - zmiana zegara

Tak się złożyło, że wieniec z bombek, który z takim wysiłkiem posklejałam przed Bożym Narodzeniem, wisiał na ścianie do tego tygodnia. Był ładny, kolorystycznie pasujący do mebli wypoczynkowych i...nikomu nie przeszkadzał:) Zastanawiałam się nawet zerkając na niego ukradkiem, czy w lipcu będzie raził swoim brokatowym błyskiem, czy wręcz przeciwnie:)
I przyszło wybawienie. U naszych ulubionych sprzedawców kupiliśmy zegar, który chciałam mieć od dawna. Ostatnio jednak  przywozili z Włoch czarne lub inne mniej pasujące do mojego salonu.
Wreszcie nareszcie przyjechał MÓJ zegar. Mąż ochoczo zamienił bombki na zegar, ale potem zaczął wbijać mi szpilę - "Czuję się jak na dworcu w Malborku", "jak na dworcu w Gdańsku"! itp. itd.
Duży ten mój wymarzony zegar, ale taki właśnie miał być!











Oprócz tego wielkiego czasomierza zakupiłam świecznik, który bez palących się świec w środku również zdobi, oj zdobi.





I ptaszka do kompletu, żeby było bardziej wiosennie.



Obiecałam niektórym osobom odsłonić kolejne strony Smasha (pamiętnika, zeszytu ze wspomnieniami). Zaczynam od początku. Ostatnio był środek. Jednak w Smashu nie ma to znaczenia. Wypełniamy tę stronę, która nam pasuje graficznie.



Strona z pomysłem z netu - hasła wklejane wzdłuż i w poprzek, tak by zapełnić stronę:) Fajna zabawa.



Historia otrzymania Smasha - Mikołaj go przyniósł!




Dwie stronki poświęcone odjazdowemu wyjazdowi do Baranowa, na zamek. O tym szerzej w ostatnim poście.



W następnym poście twórczość własna, żeby nie było, że tylko kupuję, albo wyjeżdżam:)

Dziękuję serdecznie moim komentatorkom za miłe wpisy:)

Cudownego tygodnia

wtorek, 25 marca 2014

Jak król z królową

Tak właśnie czuliśmy się w trakcie romantycznego weekendu, na który wybraliśmy się z mężem do hotelu zamkowego w Baranowie Sandomierskim. Kiedy zobaczyłam ofertę w necie opisującą  możliwość zamieszkania na najprawdziwszym zamku, nie zastanawiałam się długo.
Od samego wjazdu na zamek  wszystko sprawia niesamowite wrażenie. Zabytkowa brama, zadbany ogród z zimozielonymi żywopłotami i w oddali zamek...za mgłą! Takie warunki przydały starym murom tajemniczości, ale uniemożliwiły wykonanie ładnych zdjęć.
W naszym klimacie należy się cieszyć, kiedy nie pada deszcz lub śnieg o tej porze roku, więc co tam tajemnicza mgła długo utrzymująca się na bagnistych terenach. Zapamiętam to na zawsze.
Poziom wrażeń wzrastał z każdą chwilą. Wejście przez bramę, schody, dziedziniec zamkowy, kolejne schody na piętro i wejście do skrzydła  hotelowego. Wszystkie pokoje i apartamenty urządzone są w stylu i klimacie zamku.
Wtapiamy się w nową rzeczywistość i chcielibyśmy tam zostać na zawsze. Wysokie sufity, przecudny żyrandol , wygodne łoże i ...na szczęście bardzo nowoczesne łazienki:)
Serdecznie chciałabym Wam polecić pobyt w tym hotelu....poza sezonem. Wyobrażacie sobie to fantastyczne wrażenie, kiedy turyści i pracownicy hotelu opuszczą zamek, a Wy zostajecie sami (wynajętych jest niewiele pokoi). Można hasać po krużgankach, spacerować bez końca, a nawet zabawiać się w Białą Damę. Ja miałam nieco krótszą noc do straszenia po krużgankach, ponieważ w sali balowej młodzież trenowała poloneza przed studniówką i to oni byli królami tej nocy. A zresztą, ile można biegać zimą w białej koszuli nocnej po korytarzach i schodach!:))))
Po sezonie niewielu turystów zwiedza komnaty i wystawy zamkowe, więc może się zdarzyć, że pani przewodniczka jest tylko dla was. Pan ochroniarz pokaże pokój i ochoczo wniesie walizki na górę, przemiłe panie w recepcji służą wyczerpującymi informacjami, rano kelnerki czekają  na Was ze śniadankiem, a panie sprzątające pokażą wolne pokoje pięknie wyposażone  i już macie pełen obraz - jak piękny jest to zamek!


Na okładce albumu - korona potraktowana preparatem do spękań, napis z masy Marthy Stewart, mini zawieszka z zamkiem i uchwyt jak na starej bramie zakupiony w  Retro Kraft Shop (nareszcie ktoś sprowadził taki gadżet!).
Łapiemy więc za uchwyt i otwieramy wrota zamku!


Źródło
Widok z lotu ptaka
Ze względu na podobny układ dziedzińca zamek nazywano Małym Wawelem.


Zamek w Baranowie Sandomierskim został wzniesiony  w latach 1591-1606 przez włoskiego architekta Santi Gucci dla rodziny Leszczyńskich. Jest to przykład dobrze zachowanej budowli renesansowej na planie czworoboku z cylindrycznymi basztami w narożach.




W basztach znajdują się pomieszczenia-saloniki, które można wynająć na romantyczną kolację, czy oświadczyny. Po kolacji para udaje się do pokoju stąpając po płatkach róż.



Zamkowa Biała Dama. Niestety chyba przysnęła tej nocy:)))
Przesuwając się wzdłuż obrazu odnosi się wrażenie, że dama wodzi za nami wzrokiem.


Do zwiedzania przeznaczone jest skrzydło zachodnie z salą konferencyjną z obrazami królów i Galerią Tylmanowską z obrazami przedstawiającymi włoskie miasta.



 Wejście do skrzydła mieszkalnego. Każdy szczegół drzwi wart jest uwagi.


Gdy wstałam rano, nie mogłam nacieszyć oczu tym widokiem.
Widok z naszego okna na dwubiegową klatkę schodową. Dach przypomina czapkę huzara.



Żyrandol do podziwiania! Niewątpliwa ozdoba naszego pokoju.



W zamku kręcono filmy m.in."Czarne chmury" i "Barbara Radziwiłłówna".
Tymi paradnymi schodami zbiegała Anna do Dowgirda w serialu "Czarne chmury".
Zakochałam się w arkadowych krużgankach.



Do metalowej kutej bramy dodałam ozdobnik - metalową serwetkę.


Emblemat wycięty ze starych skórzanych spodni:) Czego się nie robi dla uatrakcyjnienia albumu:)))


Cokoły udekorowane są maszkaronami. Nocą robi to szczególne wrażenie.


Sklepienia krużganków zdobione są motywami heraldycznymi. Malowniczo to wygląda i stale chodziłam z zadartą głową szukając herbu moich przodków:))))) Niesamowite jest to, że malowidła zostały odkryte pod tynkiem podczas prac konserwatorskich.



W Restauracji Magnackiej w piwnicach zamku można naprawdę dobrze zjeść.
Zupa borowikowa podprawiona była żubrówką, a na drugie danie skosztowałam regionalny przysmak -
Chopcie Lasowiackie w porowym sosie, czyli... gołąbki z kaszą zamiast ryżu :)


Wizyta w Zbrojowni - obowiązkowa! W sezonie rycerze oprowadzają w strojach z epoki. Kręci się w głowie od ilości ubiorów wojskowych i broni.
Można się tu przebierać za postaci historyczne i robić fotki.
Nawet w koronie zasiąść na tronie:)


Tu przywitałam się z Krzyżakiem i pogawędziłam z Muszkieterami.


Gabinet tortur jest bardzo dobrze wyposażony. Maszyneria i dyby przeróżne, a nawet stos z czarownicą
Mnie najbardziej zainteresował Cennik opłat za tortury.
Przykładowo -
Rozrywanie na ćwierci czterema końmi.
Ćwiartowanie.
Uduszenie i spalenie na stosie.
Za spalenie żywcem.
Łamanie kołem żywcem.
Za ścięcie i zatknięcie głowy na palu.
Za odrąbanie ręki lub kilku palców.

Miłościwie przytoczyłam mniej drastyczne przykłady:)


Na tej stronie zgromadziłam zębatki metalowe i papierowe z wykrojnika, bilet, papierowy miecz, len.


Mieliśmy szczęście trafić na wystawę czasową "Apteka i drogeryja". Z zainteresowaniem obejrzałam małe buteleczki, specjalistyczne naczynka i opakowania po proszkach do zębów (u dołu). Chciałabym mieć tyle wzorów transferów do decoupage. Wpatrywałam się w nie jak urzeczona.

Jest na zamku  muzeum, wystawy czasowe, zbrojownia, piękny ogród z rzeźbami, staw, pole golfowe, restauracja, kaplica zamkowa.
Z pewnością wrócimy do Baranowa w słoneczny dzień jeszcze raz obejrzeć wszystko i sfotografować.
To był niesamowity pobyt, a powyższy album będzie moją ulubioną pamiątką;)

czwartek, 13 marca 2014

Świętowanie ze smashowaniem

Dzień Kobiet za nami, a jest co wspominać!
W piątkowy wieczór, zamiast spotkania u koleżanek w domowym zaciszu wyruszyłyśmy we cztery w miasto :)
Naszym celem stała się restauracja o wdzięcznej nazwie Kotłownia :)
Do naszych zabaw z metalem i mediami w sam raz!
Bardzo miło minął nam czas na jedzeniu i piciu, ale nie tylko. Przytargałam swojego Smasha, żebyśmy na bieżąco dowcipnie mogły zapisywać swoje poczynania.
Dla niewtajemniczonych - Smash to rodzaj pamiętnika, żurnala, sztambucha. Gotowy, zbindowany zeszyt z kolorowymi kartkami, często tematyczny. Dodatkowo sprzedawane są taśmy dekoracyjne, napisy, naklejki, notesiki tematyczne, spinacze itd. Jednym słowem całe morze przydasi.
Oczywiście można obyć się bez drogich gadżetów. Wystarczy wziąć zwykły zeszyt, ozdobić go i dobrze się bawić!
Zapiski i zwierzenia  są domeną nie tylko dorastających panien. Całkiem duże dziewczynki też chcą się pobawić w żurnaling :)
Mając do dyspozycji wszystko co jest pod ręką - programy teatralne, bilety, menu z restauracji, ozdobne serwetki, bilety samolotowe, kinowe, ususzone kwiatki ze spaceru, wreszcie zdjęcia. Wszystko to tworzy tło dla wspomnień. Uwierzcie mi, już po roku miło jest przeglądać zapisane karty. Jak zaskakująco wiele chwil uleciałoby, gdyby nie Smash.
Aby nie pozwolić, by nasza impreza popadła w niepamięć, zabrałam ze sobą tematyczne karteczki do zapisków śmiesznych powiedzeń i potknięć słownych..


Pomyślałam, że pobawimy się w stylu noblistki W.Szymborskiej, która lubiła również frywolne zapiski. "Lepieje" to krótkie formy zaczynające się od "Lepiej......niż.....".
Natomiast moskaliki - "Kto powiedział, że......temu.....".


Zaczęła Kat stwierdzeniem "Lepiej obchodzić Dzień Kobiet
                                           niż potem żałować w grobie"

Dołączyła Ka(r)tka "Lepiej w Kotłowni zjeść sałatkę
                               niż siedzieć w domu i robić na drutach czapkę"

Ja również zauważyłam "Lepiej w Kotłowni zamówić sałatkę
                                     niż na wadze zaliczyć wpadkę".

Po chwili - Agnieszka "Lepiej w Kotłowni smashować
                                   niż w domu próżnować".

Zjadłszy i wypiwszy napisałam "Kto powiedział, że w Kotłowni 
                                                nie ma wybornego wina,
                                                temu uciąć trzeba język             
                                                żeby zrzedła mu mina".

"Lepiej obchodzić Dzień Kobiety
 niż w domu samej klepać kotlety".

Przed deserem Agnieszka słusznie zauważyła "Wziąć więcej ze skarpety, bo nie starczy na suflety!
                                   




 


Z podręcznego menu wycięłam "moje" potrawy.

Hmm, jeden suflet i cztery łyżeczki???

Wdzięczna jestem moim koleżankom za te rymowanki i rysunki:) Dobra zabawa wymaga uwiecznienia!
Już teraz miło mi zaglądać do naszych zapisków:)
Skoro już otworzyłam przed Wami mojego Smasha brnijmy dalej!

Następnego dnia Mąż zaprosił mnie do teatru Komedia na musical "Klatka wariatek".

Szybki wydruk 2 zdjęć z teatralnej strony i Smash się zapełnia:)



Kolejna to Ostatkowe wyjście z rodzinką na ulubioną chińszczyznę. Znalazła się tu chińska pałeczka, na której napisałam nazwy potraw.


Całość kończy niedzielny spacer, bo grzech nie skorzystać z cudownej pogody.

Tę stronę upstrzyłam tagami!


Oto stronka, którą ozdobiłam tuż po przemiłych Walentynkach.

Na bieżąco pokażę Wam kolejne co ciekawsze odsłony, a zresztą... przecież mam jeszcze zaległe.
Tymczasem pozdrawiam serdecznie

sobota, 1 marca 2014

Mój pierwszy shadowbox

Już wcześniej krążyłam koło tematu, ale samej trudno mi było się zebrać, żeby penetrować nieznane tereny scrapbookingu.
Na piątkowym spotkaniu u Agnieszki gospodyni rozwiała wszelkie moje wątpliwości dotyczące shadowbox-ów i stworzyłyśmy oryginalne prace.
Do tego projektu potrzebna była stara książka, zupełnie nieprzydatna. Tak, ja też bardzo kocham książeczki, ale podręcznik majstra budowlanego z lat 70-tych lub romansidło, od którego bolą zęby, naprawdę nikomu się już nie przyda.
W książce należy wyciąć otwór przy pomocy ostrego nożyka i ozdobić powstałą wnękę.
Poprzedniej niedzieli na targu staroci zaopatrzyłam się w stare elementy zegarków i inne żelastwa i aż przebierałam nóżkami, żeby je w końcu użyć.








Powklejałam jeszcze koronki i małą buteleczkę z czarnym piaskiem z Teneryfy.








U góry przypięłam targowy rarytas - starą żabkę do firanek.
Po lewej - gaza ubrudzona herbatą i kolorowymi mgiełkami.
Cudowna  metalowa serwetka i zębatki pochodzą ze sklepu http://www.retrokraftshop.pl/pl/.
Zajrzyjcie, bo są tam ciekawostki z metalu i nie tylko.

Oprócz dziurawienia książek zrobiłam również ich miniaturki pod wpływem wizyty na blogu wyżej wymienionego sklepu według kursu http://www.youtube.com/watch?v=fzb2xgMeXGI.
To łatwa praca i dająca pole do popisu. Ja zrobiłam książeczki z niby mapami i niby nutami i to co wyobraźnia podpowiedziała.
Użyję ich do notesów, kartek przestrzennych i scrapów.
Pozują do zdjęć na książce normalnej wielkości :)














Tu uparcie eksponuję, że słoooońce świeeeci!!!
Bawcie się papierem, bo to pozwala rozwinąć wyobraźnię, a zabawa w miłym towarzystwie to gwarancja udanego wieczoru :)

Shadowboxa zgłaszam na wyzwanie w Scrapujących Polkach.

Słonecznego tygodnia życzy


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...