piątek, 18 maja 2012

Truskawkowe Candy

Po raz pierwszy z drżeniem dłoni i długopisu (przepraszam - klawiatury) ogłaszam moje Candy !

Truskawkowe Candy, a jakże. Czekałam na ten moment całą zimę. Mam nadzieję, że zestaw, który przygotowałam umili komuś wakacyjne wieczory na tarasie.


Banerek do podlinkowania na Wasze blogi


Przygotowałam dla Was Candy:



Taca ozdobiona metodą decoupage z wykorzystaniem serwetki ryżowej


Wieszak na Wasze letnie sukienki - też decoupage


Świecznik na tealighty, który okleiłam białym papierem ryżowym i dodałam motyw truskawki z serwetki i zapas wkładów o zapachu... truskawkowym


składana karteczka zrobiona własnoręcznie


kilka serwetek z... truskawkami

Zasady mojego Candy:
  1. Zabawa przeznaczona jest dla osób posiadających i prowadzących bloga. Chcę poodwiedzać te z Was, u których niestety dawno nie byłam oraz z radością poznać nowe osoby i ich blogi.
  2. Komentarz wyrażający chęć udziału w zabawie zamieść tylko pod tym postem.
  3. Jeżeli ktoś ma czas i ochotę, proszę o zamieszczenie w komentarzu swojego motta życiowego lub ulubioną złotą myśl. Sprawicie mi tym wielką przyjemność :).
  4. Należy zamieścić informacje o moim Candy na swoim blogu w bocznej szpalcie w formie podlinkowanego banera.
  5. Jeżeli ktoś zechce zostać moim obserwatorem, będzie mi bardzo miło.
  6. Candy trwa do 15 czerwca do północy.
Skąd się bierze moja miłość do truskawek ? Myślę, że da się to wytłumaczyć. Ano stąd, że wtedy, kiedy jest wysyp truskawek - czyli w czerwcu - obchodzę swoje urodziny. Kiedyś naturalne, niesypane truskawki z działki dojrzewały dopiero w drugiej połowie czerwca. Obecnie te wspaniałe owoce pojawiają się dużo wcześniej. Z dzieciństwa pamiętam, że truskawki dojrzewały powoli i nieśmiało, długo były zielone, bowiem wtedy wiosna była wiosną, a lato latem. Nawet natura sztucznie nie przyspieszała swojego biegu.
Mój tata co roku chciał mi zrobić niespodziankę i w tajemnicy przede mną na grządkach truskawek przykrywał słoikami co dorodniejsze owoce, żeby szybciej nabrały rumieńców :). Chciał móc w dniu urodzin wręczyć mi chociaż JEDNĄ. I jak tu nie kochać truskawek ! 
Oto moje zdjęcie z pierwszych urodzinek, oczywiście w truskawkach.


Myślę, że to zdjęcie wszystko tłumaczy :) To małe "coś" w krzaczkach truskawek, to ja.

Urodzinki w ogrodzie przy tytułowej :) Altance, zbliżające się wakacje, rozpoczynający się sezon w ogrodzie - same pozytywne skojarzenia.

Ja też próbowałam "wycelować", żeby moje dzieci urodziły się latem i miały kinderbale w ogrodzie. Ot życie - pierwszy syn urodził się w lutym, drugi w styczniu :)

Możecie się domyślać, że to pierwszy, ale nie ostatni truskawkowy post. Myślę, że w następnych też będę chwalić ten niepowtarzalny, jak dla mnie doskonały owoc.



Wyróżnienie

W wyróżnieniach niesamowite jest to, że ktoś pomyślał o tobie i z setek ciekawych blogów prowadzonych przez bardzo interesujące osoby wybrał akurat ciebie.
Chwaliłam się już, że otrzymałam od Elily (http://elilka.blogspot.com) wyróżnienie. Ewelinko - bardzo mnie tym ucieszyłaś. Dziękuję.

Doczytałam się, że w 5-ciu punktach powinnam napisać, co kocham, co lubię i nominować 7 osób.

Przy okazji ostatniego wyróżnienia pisałam już, co lubię, a teraz - co kocham:
  1. Kocham swoją rodzinę, oni są sensem mojego życia.
  2. Kocham robić coś z pasją, nie znoszę stanu "letniego". Jak coś lubię, to bardzo.
  3. Kocham kwiaty - w domu i ogrodzie. Mogłabym wykupić całą hurtownię i oczywiście potem zajmować się roślinkami z troską. W związku z tym marzę o oranżerii przy domu, żebym miała bliżej siebie egzotyczne kwiaty przez cały rok.
  4. Kocham podróże, od przygotowań i planów, czytania przewodników, po samo zwiedzanie, aż do... hm... robienia albumów z wyprawy :).
  5. Kocham truskawki !
Moje nominacje do "VERSATILE BLOGGER" - znowu ciężko mi zdecydować, znowu chciałabym Was wszystkie wyróżnić - ale zasady, to zasady. Wybrałam osoby kreatywne, które nie pozostają wierne tylko jednej technice, stale poszukują nowych wyzwań i uczą się - a to kocham. Dla nich nuda, to wyraz obcy.

Nominuję:
Bądźcie takie, jak dotychczas i zarażajcie swoimi pasjami innych.
Wybrane osoby powinny pobrać powyższy banerek i zamieścić u siebie na stronie oraz nominować kolejne osoby.

Żegnam truskawkowo. Mam nadzieję, że nie bolą Was brzuszki z przejedzenia :)

Pa pa !

Wasza Umbrella

sobota, 12 maja 2012

Wakacyjny album z Lanzarote

Wyspy Kanaryjskie, zwane Szczęśliwymi, przyciągają umiarkowanym klimatem - jest ciepło, a nie przeraźliwie gorąco. Wyspy archipelagu są niewielkie - każdą można spokojnie zwiedzić w tydzień bez poczucia, że coś cię ominęło. "Kanarki" to nasze ukochane miejsce wakacyjne ze względu na przyjazny klimat, przepiękne widoki, łatwość zwiedzania i dobrą organizację. W poprzednie wakacje postanowiliśmy spędzić urlop na kolejnej z wysp - Lanzarote.

Lanzarote, czwarta co do wielkości wyspa archipelagu, zwana jest również Isla de los Volcanos (Wyspą Wulkanów) ze względu na 300 górujących nad nią stożków. Tworzą niemal księżycowy krajobraz (brak wody i silne wiatry skutecznie niszczą roślinność). 110 wulkanów nie próżnuje - mruczą, oddychają, prychają, kaszlą niewidocznymi chmurkami pyłu. Sejsmolodzy rejestrują ok. 20-stu minitrzęsień ziemi dziennie, są one jednak niezauważalne.

Jest to nieduża wyspa (ok. 70 km długości i 20 km szerokości), oddalona o blisko 100 km od wybrzeży Afryki. Urzeka surowym pięknem wulkanicznego krajobrazu, ale także architektury idealnie komponującej się z pejzażem. To w przeważającej części obszar suchy, jednak tak niezwykły, również ze względu na brak przemysłu, że UNESCO uznało tę wyspę za rezerwat biosfery. Zaskakujące dla przybysza jest to, że wszystkie domy na wyspie są bielone, ozdobione niebieskim okiennicami na wybrzeżu, a zielonymi w głębi wyspy. Podobno kiedyś mieszkańcy dostawali wiaderka wapna za darmo. Większość tubylców do teraz stosuje się do zatwierdzonej przez lokalne władze palety barw. Podstawowym składnikiem wyspy jest lawopochodna skała, która ma wiele odcieni i kształtów.

Kto sądzi, że ten kosmiczny krajobraz jest nudny, bardzo się myli. Zwiedzając wysepkę, zachwycaliśmy się ogromem wulkanów, niezliczoną ilością odcieni ziemi, zróżnicowaniem krajobrazu, małością człowieka wobec ogromu natury.

Wywołaliśmy część zdjęć z naszej wyprawy - tylko 322 :), które zapakowałam do trzech albumów i ozdobiłam, jak na zapaloną scrapbookerkę przystało. Trochę to trwało i oto już przed kolejnymi wakacjami taaa daaaaaam :) zdążyłam !

Jak niejednorodna i ciekawa jest to wyspa zdałam sobie sprawę ozdabiając albumy. Początkowo używałam tylko szaro-burych papierów, zwykłych sznureczków i stonowanych dekorów. Przy okazji parku kaktusów zawitała zieleń, kolorowe ćwieki i tagi. Tam, gdzie widać morze, pojawił się kolor niebieski, kolorowe motyle, tagi z ptakami, wielokolorowe sznureczki, taśmy i chorągiewki. Tak róznorodna jest właśnie Lanzarote, może kiedyś uda się Wam tam zawitać, popluskać w ciepłej wodzie, poleżeć na słoneczku w klimacie wiecznej wiosny.

Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że wyspa w obecnym kształcie została "zaprojektowana" przez jednego człowieka Cesara Manrique, urodzonego na Lanzarote - genialnego architekta, malarza, rzeźbiarza i projektanta krajobrazu. W niepowtarzalny sposób wtopił twory człowieka w dziewiczą przyrodę - tunele lawowe, ruchome rzeźby wiatrowe, ronda, ogrody kaktusowe, punkty widokowe, dom w którym mieszkał.

Zapraszam na wycieczkę po wyspie:

Okładka albumu




 Na początek - Park Narodowy Timanfaya, gdzie gości wita psotny diabeł będący symbolem parku, a wokół księżycowy (diabelski) krajobraz zastygłej, wulkanicznej lawy.




Strażnicy parku udowadniają, że wulkan parę metrów pod ziemią wciąż pozostaje aktywny. Sucha trawa rzucona w szczelinę (zdjęcie po prawej) natychmiast się zapala, a wiadro wody wlane specjalną rurą pod ziemię błyskawicznie zamienia się w gejzer pary wodnej - zdjęcie środkowe (a po lewej - wycięte z ulotki).



Restauracja El Diablo - oryginalne oświetlenie w kształcie patelni.




Potrawy griluje się wykorzystując ciepło płynące z wnętrza ziemi. Są bardzo smaczne, ale żeby dostać się do restauracji musieliśmy odstać swoje w kolejce :)



Na talerzu po lewej kanaryjskie specjały - grilowane mięso królika oraz ziemniaki - papas arrugadas - które są gotowane w łupinach w wodzie z ogromną ilością soli. Do tego podaje się zawsze sosy mojo - czerwony i zielony.



Dla odmiany po surowym krajobrazie Timanfaya pojechaliśmy do skansenu - ogrodu, z moimi ulubionymi bugenwillami.



Nie omieszkaliśmy zwiedzić muzeum wina El Grifo (po prawej u góry bilet wstępu). Całość wieńczyły degustacja i zakupy :). Obok zdjęć przykleiłam nalepki z butelek wypitego już wina, niestety :). Nad nimi przywiązałam "pamiątkowy" korek od butelki. Na zdjęciu po lewej charakterystyczny dla Lanzarote sposób uprawy winorośli - pojedyncze krzaki sadzi się we wgłębieniach o średnicy 4-5 metrów, a naokoło nich buduje się małe, kamienne murki. Umożliwia to wykorzystanie niewielkich opadów deszczu i nocnej rosy. Z bardzo słodkich winogron (próbowaliśmy) robi się między innymi przepyszne wina Malvasia i Moscatel. 




Z ciekawością obejrzeliśmy ostatnie dzieło Cesara Manrique, Jardin de Cactus (ogród katusów). Zgromadzono tu 9700 sadzonek różnych gatunków, od 2-3 cm do 20-metrowych okazów ! Wnętrze ogrodu zaprojektowane jest w kształcie okręgu (wielkiej miski).



Do przyozdobienia tej strony wykorzystałam fragment opakowania z kupionego niedawno kwiatka (po prawej). Idealnie mi się tu "wpasował". Na zdjęciu siedzę :) na "fotelu teściowej" :))) Tak nazywa się kaktus, który bardzo lubię, choć ma przeeeerażająąąco długie i ostre igły.



Na zdjęciach po prawej uwieczniłam oryginalne oznakowanie toalet. Chyba nikt nie ma wątpliwości, która z nich jest damska, a która męska :))) Jako tła użyłam siateczki z recyklingu - po woreczku z cebulą.
Po lewej ogrodzenie parku, oczywiście w kształcie kaktusów.



Jameos del Agua - to kolejny projekt Cesara Manrique, wykorzystujący naturalne jaskinie utworzone przez wulkaniczne gazy. W fantazyjnych grotach stworzył kawiarnię, jezioro z jedynymi na świecie krabami albinosami,



 basen w stylu mórz południowych. W ostatniej jaskini powstała sala koncertowa o doskonałej akustyce.

A to autoportret Artysty :)



Uwielbiam fotografować drzwi i okna - tu Kościół w Teguise. Zdjęcia nakleiłam na kartki starej, pożółkłej książki.



Zupełna zmiana klimatu - nowoczesna, wczasowa miejscowość Playa Blanca. Można godzinami spacerować po sklepowych uliczkach ...


z widokiem na ocean.




Jeszcze jedna winiarnia. Na tej karcie również nakleiłam na pamiątkę nalepki z wina.



Nie omieszkaliśmy odwiedzić Doliny Tysiąca Palm - Haria.
Myślę, że moim koleżankom - fankom bielenia - podobają się domki na Lanzarote.



Puerto del Carmen - miejscowość, w której mieszkaliśmy. Fragment najstarszej, typowo kanaryjskiej części miasta, z drewnianymi balkonami.



A to tylna okładka albumu.



Wygrałam Candy !


W tym tygodniu spotkała mnie niezwykła niespodzianka - wygrałam Candy u Maciejki !!!!! (http://maciejka-wracamdodomu.blogspot.com)
Po otwarciu paczuszki bardzo się ucieszyłam i zdziwiłam, bo zawartość była dużo bogatsza niż zapowiadana. Otrzymałam dwa uszyte serducha z materiału, które uwielbiam. Maciejka dodała mi też mnóstwo przydasi do scrapbookingu i kilka serwetek zgodnych z moim gustem, nie wspominając już o zawieszce z motylkami, która zawiśnie w moim domu na honorowym miejscu :))).
Dziękuję Ci Kochana ! - sprawiłaś mi ogromną radość.

Żegnam osoby, które dotarły do końca tego długaśnego posta. I tak czuję ogromny niedosyt, ponieważ chciałam opowiedzieć Wam jak najwięcej o naszej podróży, a mam wrażenie, że zaledwie "liznęłam" temat.

Niedługo ogłoszę moje pierwsze Candy - bądźcie czujne :)

Pa pa !

Umbrela

poniedziałek, 7 maja 2012

Prezencik


Wy też tak macie moje kochane Podczytywaczki ?
Czy tylko ja jestem taka pokręcona ?

Jakiś czas temu przy okazji skrzynki z motylkami pisałam, że plan na kolor skrzynki był trochę inny, a w trakcie malowania wymieszane kolory namieszały mi w głowie. Teraz zmieniło mi się w sprawie motywu serwetkowego. Na wieku skrzynki zaplanowałam przykleić motyw torebki z papieru do decoupage (duuuużo warstw lakierowania, ale co tam).


Na dolną część pudełka powycinałam motywy pasujące do torebki i prawie zaczęłam je przyklejać. Nagły dzwonek do drzwi oderwał mnie od pracy. To listonosz (szkoda, że takich mało przystojnych nam dają). Aaa, przecież zamówiłam serwetki i ... kilka serduszek z drewna, przecież mnie znacie. Rzuciłam się na paczuszkę, bo to taka przyjemność oglądać zawartość przesyłki, przekładać, planować, przymierzać, marzyć. Poprzymierzałam nowe serwetki do skrzynki, która była w robocie i ... klops. Zarzuciłam wcześniejszy pomysł, w castingu wygrała serwetka z motywem w postaci złotych wstążeczek. Szybko ją przykleiłam, żeby się nie rozmyślić.




Pozostało zrobienie drobnej dekoracji na wieczku. Niektóre z Was piszą w komentarzach, że fajne te dżety na wieczku - inne, że niepotrzebne. Żeby pogodzić wszystkich dałam tym razem dekoracyjnych kamyków sztuk JEDEN jako zapięcie torebki.
Brzegi wieczka podkreśliłam patynką.


W środku skrzynki znajduje się lusterko dla elegantki, więc ominęło mnie zdobienie wnętrza wieczka.




Myślę, że dzięki serwetce ze złotymi wstążeczkami wyszedł z tego ... prezencik.

Serdecznie dziękuję, że pomimo zniewalającego upału pozostawiłyście u mnie wiele miłych słów.
Dodatkowo dziś z samego rana spotkała mnie niezwykła niespodzianka. Otrzymałam kolejne wyróżnienie, tym razem od Elily (http://elilka.blogspot.com). Dziękuję bardzo za uznanie :) Dzisiaj tylko się chwalę, a w najbliższym czasie wywiążę się z wynikających z tego faktu obowiązków.

Pozdrawiam, tym razem dla odmiany deszczowo (ale przecież deszczyk potrzebny jest naszym ogródkom).

Pa Pa ! 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...