poniedziałek, 25 maja 2015

Segregator dla Mamy

Był już przepiśnik, notesik na lodówkę, książki i zakładki do nich. I z różnych okazji mnóstwo innych rękodzielniczych drobiazgów. Jaką tym razem zrobić niespodziankę Mamie  z okazji jej wyjątkowego święta - Dnia Matki?

Może segregator na przepisy zalegające w szufladach i powtykane do książek kucharskich.





Nie każdy przepis chcemy od razu wklejać do przepiśnika. Czasami wycinamy z gazety przepis  na próbę. Taki duży segregator stwarza wiele możliwości. Można pogrupować przepisy tematycznie i powkładać w osobne koszulki. Oddzielnie mięsko, sałatki, Wigilia i Wielkanoc. To niesamowicie ułatwia potem szukanie, wiem coś o tym:)))

Zakupiony segregator okleiłam papierami do scrapbookingu. 

Ulubiony motyw - fartuszek, zawsze się sprawdza:)

Napis solidny, z drewienka


Od wewnętrznej strony - mała laurka, która przypomni Mamie, z jakiej okazji otrzymała ten prezent

W środku praktyczna kieszeń

Na końcu niewiele dekoracji


Na grzbiecie - rękawice kuchenne



Do segregatora dołożyłam książkę "tematyczną"


Prezent już dotarł i bardzo się spodobał Mamie. Sobie w wolnej chwili też zrobię:)

Wszystkim Mamom życzę miłego dnia:)


wtorek, 19 maja 2015

Warszawa jest klawa - czyli Noc Muzeów

Kolejny rok, kolejna wspaniała, długo wyczekiwana noc.
Noc muzeów to świetna inicjatywa - wtedy to otwierają swe podwoje muzea, różne placówki użyteczności publicznej i zawsze przygotowują ciekawy program, coś wyjątkowego, zaskakującego.
Nie mogę zgodzić się z osobami twierdzącymi, że tego dnia pozostają w domu bo "wszędzie" są kolejki. Otóż w programie imprezy można znaleźć wiele miejsc, do których można wejść bez problemu, posłuchać muzyki, czy wysłuchać koncertu po prostu przechodząc ulicą, obejrzeć mapping na budynkach, wziąć udział w konkursach itp. Trzeba tylko przed wyjściem, jeszcze w domu, przygotować dobry plan i... ruszyć w miasto!
My powtórzyliśmy nieco naszą trasę sprzed lat ze względu na możliwość szybkiego przemieszczania się i możliwość parkowania. A wierzcie mi, tłumy ludzi kręcą się po mieście i bardzo to spowalnia jazdę samochodem. Autobusy-ogórki i inne zabytkowe cudeńka transportowe też są oblegane.
Bardzo podoba mi się, że w tę noc ludziska nie idą, a biegają. Całe grupki osób szybkim truchtem pokonują dystanse między atrakcjami, żeby zobaczyć ich  jak najwięcej :) Cieszy widok tłumów o północy, co jest w naszym kraju rzadkością!
Pogoda tym razem dopisała, więc tylko się cieszyć!
Wędrówkę po atrakcyjnych miejscach Warszawy rozpoczęliśmy od Wilanowa. 




Nie stanęliśmy w kolejce do Pałacu, pomimo że oferowano tam wyjątkowe wystawy. Na dziedzińcu wzięliśmy udział w pokazie gotowania w/g książki "Kucharz doskonały". 



Pokazano nam przyprawy i warzywa używane w XVIII w. 



Podstawą były - topinambur, czarna marchew, pomarańczowa marchew, skorzonera,jarmuż, nieco ziemniaków i wszechobecne jajka.
Pokaz zakończył  poczęstunek - była to sałatka z ogórka smażonego w occie, jajecznicy podobnej do omleta, owoców, "pustego" piernika i wszytko to posypano amarantusem. Coś na pewno pominęłam:)

Zaraz potem pobiegliśmy do Oranżerii na pokaz mody z okresu Księstwa Warszawskiego. Debiutantki z programu edukacyjno-charytatywnego zaprezentowały wiele zjawiskowych sukien uszytych przez adeptów Wyższej Szkoły Artystycznej. Można się było poczuć jak w bajce:)










Na koniec pobytu w Wilanowie obejrzeliśmy kolekcję uzbrojenia wystawioną na Dziedzińcu.



Teraz pędem do Łazienek! W cudownej scenerii Amfiteatru, na scenie zbudowanej na stawie wystąpili A.Strug i W.Waglewski. Zjawiskowo i klimatycznie!



Ścieżkami oświetlonymi nastrojowymi lampkami podążyliśmy do Pałacyku Myśliwskiego na wyjątkową wystawę poświęconą koniom pracującym w zaprzęgach i ich dużej roli w Warszawie, aż do prawie całkowitego ich wyginięcia w czasie II wojny św. Niezmiernie ciekawa wystawa, niestety nie sfotografowana przeze mnie z powodu zakazu fotografowania.
Przy wyjściu czekała nas niespodzianka - pokaz sygnałów myśliwskich.



W Powozowni podziwialiśmy zaprzęgi i uprzęże. Przy okazji można pomarzyć o podróżach tymi eleganckimi powozami :)





Po krótkim, romantycznym spacerze w blasku świec po łazienkowskich alejkach podążyliśmy do centrum, do Teatru Narodowego. W przepięknych Salach Redutowych zorganizowano  wyjątkowo ciekawą dla mnie wystawę "Świat gwiazd i mody przedwojennej". Obejrzeliśmy zdjęcia aktorek i aktorów przedwojennych, prawdziwych piękności! 




Zdjęcia reklamowe z tamtych lat, teraz wydają się nieco śmieszne.
Podziwialiśmy też stroje teatralne, umieszczone w gablotach.



O północy, w tej samej sali, udało nam się obejrzeć koncert w klimacie przedwojennym "Włada - to nie wypada". Znani aktorzy z Towarzystwa Teatralnego "Pod Górkę" -S.Górka, M.Świtaj i W.Machnicki rozbawiali nas scenkami i piosenkami przedwojennymi. Świetna zabawa!



Jeszcze tylko spacer po Krakowskim Przedmieściu, gdzie na tle Pałacu Prezydenckiego, na telebimach wyświetlany był  film "Muzeum Utracone". 



Wszędzie spotykaliśmy grupki osób chcących zwiedzić "coś jeszcze". W domu byliśmy przed godziną 2, z ogromnym bólem nóg, ale baaardzo zadowoleni. I z dużym niedosytem! Tyle nas ominęło:)

Muzealna fiesta zakończona. Szkoda, że nie jest organizowana częściej. Tak ogromny pęd do poznawania nowych miejsc ogromnie cieszy.
Już czekamy na kolejną taką szaloną noc !



piątek, 1 maja 2015

Sisters

"Sisters" to nazwa mojego nowego albumiku w stylu retro.
Wygląda na to, że skoro w ostatnim poście porządkowałam koronki, to teraz wiem, gdzie co jest i zaczęłam je używać. Ale nie, było akurat na odwrót:) Album zrobiłam dawno temu, tylko z publikacją ociągałam się bez końca.
Pewnego piątku robiłyśmy z koleżankami noteso-albumy, każda w swoim stylu. Ja wybrałam starą książkę. A właściwie dwie. Wykorzystałam okładkę, która sama odpadła i to ona była inspiracją do tego, jak ma wyglądać album. Natomiast na środek  użyłam latające kartki "po niemiecku" ze zniszczonej książki. 
W okładkę wbiłam nity i zamontowałam w nich kółka. Bardzo mi się podoba to rozwiązanie. Otwiera ono mnóstwo możliwości na rozwiązania w środku. Ja akurat wybrałam ulubiony niemiecki druk. Posklejałam po kilka kartek razem i w ich środki powklejałam koronki. Najróżniejsze. Moim celem było, żeby każda kartka była inna. W ten sposób uczę się nowych trików. Co by tu nowego zrobić?
Tematem pracy są siostry. Pewnego razu naszło mnie na przemyślenia, że w mojej rodzinie było więcej dziewczynek niż chłopców. Moja babcia miała siostrę. Babcia ze strony taty - kilka sióstr.
Mama miała jedną siostrę, tata kilka sióstr. Mnie los również obdarzył siostrą. Moja siostra ma również dwie córeczki.
Ha, ha.... na usta ciśnie się pytanie - skąd u mnie dwóch synów:)))))
Także wyjątkowo nie będzie w tym albumie zdjęć moich dzieci:)
Ale to nic, trzeba się cieszyć, że jestem w posiadaniu zdjęć babci z dzieciństwa, czyli z roku 1917.





Miałam wielką" zagwozdkę", które zdjęcie umieścić na okładce. W końcu nakleiłam fotkę zakupioną na targu staroci, nieznanych mi sióstr. W ten sposób nikt z rodziny nie został poszkodowany, a zamieszczone zdjęcie jest naprawdę ładne. Przyciągają wzrok szczegóły ubioru i uczesania.



Uwielbiam na okładkach metalowe narożniki i inne ozdoby. Wprowadzają dostojność i elegancję.



Na pomalowanej gesso okładce nakleiłam koronki i serwetkę ręcznie robioną. Zrobiło się bardzo romantycznie.


Pierwsza, zapraszająca strona. Mała koperta, pióro, liściki i odpowiednie napisy.


Maszyna do pisania z wykrojnika. Obok strona przerwana na pół, żeby było jeszcze bardziej "staro". W postarzaniu bardzo pomógł mi tusz. Znakomicie postarzają też esencja herbaty i kawa wylane na kartki:) Koronki też moczyły się w herbacie, by stracić blask nowości:)

 Stanisława i Zofia - rok 1917.



Babcia Andzia z jedną z sióstr - Elżbietą. Kapelusze, kołnierz z lisa. Ach ta przedwojenna elegancja!
Układając kartki książki postanowiłam niektóre ryciny dopasować do zdjęć. Na stronie obok sióstr zamieściłam wizerunek dwóch kobiet.

 Trzy siostry:) Rok 1938.


Babcia Stasia z siostrą Zofią - ok. 1931r.


 Janka i Jagoda - 1944 rok, Warszawa.


Zdjęcie zrobione jest przy rogu domu ok. 1975r. Na stronie obok zamieściłam więc pasujący odpowiednik.


 Znów rok 1944. Znalazłam lniany kwiat pasujący do serwety na zdjęciu.


Z boku nity, przewleczony przez nie łańcuszek i zawieszki - kluczyk, zegar, parasolka, diament:)



Na końcu albumiku ozdobiłam kilka pustych stron czekających dopiero na zdjęcia. Na spotkaniach rodzinnych wypytuję krewnych o zdjęcia z przeszłości i zamierzam uzupełnić albumik.





Nie chcę Was zamęczać, ale zdjęć jest o wiele więcej. Wiele frajdy sprawiła mi ta zabawa.Mogę w każdej chwili zrobić kolejny taki albumik .Uwielbiam to!

A co u mnie? Siedzę w domu wściekła, że jest tak zimno i deszczowo i  plany piknikowe nam nie wyszły. Gdzie te lata, kiedy było ZA GORĄCO, żeby grilować?!!
Całusy i życzenia lepszej pogody

Wasza