sobota, 24 stycznia 2015

Ćmielowskie cudeńka

Skoro zima okazała się wiosną (plus 8 stopni i pełne słońce) postanowiliśmy nie kisić się w domu, tylko zwiedzać, podziwiać, poznawać nowe miejsca.
Nasz wybór padł na Sandomierz, ale po drodze nie mogliśmy pominąć Ćmielowa. Z dzieciństwa pamiętam słynne ćmielowskie figurki i naczynia. Ucieszyła mnie więc bardzo możliwość zobaczenia fabryki od środka. Wspaniałe jest to, że małe firmy nie izolują się od świata i nie chowają swoich tajemnic, ale tworzą małe muzea. Ćmielów dzięki złożom gliny w okolicy już 200 lat temu stał się miastem porcelany. Znajduje się tam ostatnia w Europie manufaktura całkowicie ręcznie wykonująca porcelanę i figurki.Kontynuuje tradycje produkowania figurek zaprojektowanych w latach 50-tych i 60-tych. Do produkcji figurek używa się starych,oryginalnych modeli. Są to wzory poszukiwane przez kolekcjonerów.

Muzeum znajduje się w starych fabrycznych murach.



Zaczynamy zwiedzanie Żywego Muzeum Porcelany od obejrzenia 22 metrowego pieca do wypalania. Najpierw z zewnątrz




Można też wejść do środka, zmieści się tam 20 osób. Jest w nim  8 palenisk. To ostatni tak dobrze zachowany piec w tej części Europy



Wewnątrz pieca, na ekranie oglądamy film o manufakturze,z którego dowiadujemy się m.in., że z odlanych 100 figurek, po wypaleniu i całym procesie  szkliwienia i malowania zostaje tylko... 8 sztuk! Przestaje nas dziwić wysoka cena tutejszych wyrobów.Dowiadujemy się,że fabryka przetrwała wojnę, ponieważ Niemcy produkowali tam porcelanę na własny użytek.
W firmie AS Ćmielów (obecnie prywatnej) pracuje 40 osób na 3 zmiany.





Porcelana składa się z trzech składników - kwarcu,skalenia i kaolinu mieszanych w różnych proporcjach. Kaolin sprowadzany jest z Anglii.

Dostałam do ręki dzbanek z masą porcelanową i mogłam przez chwilę poczuć jak wygląda proces twórczy w AS. Spróbowałam swoich sił zalewając formę - kota z piłką.
Do formy zaprojektowanej przez projektanta wlewa się masę równomiernym ruchem, bez przerw, do dwóch otworów.



Następnego dnia można delikatnie wyjąć figurkę z formy.
Ja otworzyłam formę zalaną  wczoraj:)


 Półka, na której stoją i schną figurki z "całej zimy"


Na kolejnym stanowisku mogłam uruchomić swoje niszczycielskie talenty. Miałam zgnieść fragment figurki, żeby przekonać się o kruchości porcelany


Na kolejnych stanowisku - nieudane egzemplarze - zniekształcone, z powodu zbyt wysokiej temperatury, pęknięte lub sklejone.
Przedmioty, które skleiły się w piecu są nie do oddzielenia. Połączyły się na zawsze:)


Porównujemy jakość porcelany i fajansu. Porcelanowa filiżanka jest pod światłem niemal przezroczysta. Obejmująca filiżankę dłoń jest widoczna po drugiej stronie.
Natomiast fajans nie przepuszcza światła.
Teraz już wiemy, skąd się wzięło pogardliwe powiedzenie - ale fajans! :))))


 Kolejny etap to malowanie przez malarzy. Ten wazon malowany był "z ręki" bez wzoru.


 Pod spodem wyrobów umieszczony jest stempel firmy - AS,data i podpis pani malarki


Wiadomość z ostatniej chwili.
W czasie wojny zaginęła bez wieści receptura wyrobu różowej porcelany, z której przed wojną wypalane były tu filiżanki. Jej twórcą był wybitny chemik Bronisław Kryński, który żył w latach 1887 -1945. Po latach bezowocnych poszukiwań receptury, dopiero w ubiegłym roku obecnemu właścicielowi udało się odnaleźć córkę B.Kryńskiego. Okazało się, że ponad 80-letnia Pani miała tę recepturę w swoim posiadaniu (chyba nie będąc świadomą, co to za papiery). Samotna, bezpotomna córka wynalazcy przekazała bezcenną recepturę obecnemu właścicielowi. Od sierpnia 2014 różowa porcelana znów jest produkowana w Ćmielowie. Skomplikowany proces sprawia, że jest dużo droższa od białej.



W fabrycznym sklepie różowy serwis 4-osobowy kosztuje 7900 zł.



Druga cześć muzeum to Wystawa Starej Porcelany, gdzie eksponaty zgromadzone są w dawnej hali fabrycznej. Od najstarszych, przez serwis Druckich-Lubeckich i kolorowe lata 60-te, filiżanki bez ucha, słynne figurki - do prezentacji podróbek:)

Porcelana charakterystyczna dla lat 60-tych

Leżąca kotka - kultowa figurka z Ćmielowa (1958r.)


Tradycją stało się, że co roku na święta powstaje aniołek z innym instrumentem.


Źródło: Strona sklepu 
Przykładowe figurki

Obecnie realizowane są w manufakturze zamówienia na prezenty dla prezydentów innych państw, ambasadorów, znamienitych gości oraz obrazy porcelanowe do kościołów. Dla prezydentów Busha i Obamy wykonano figurki ich ulubionych psów. Natomiast dla papieża Franciszka - naczynie w kolorze mlecznym do picia herbaty Jerba Mate.

W przymuzealnym sklepie można wybierać i przebierać :)



Po zwiedzaniu i zakupach można przysiąść w Ćmielowskiej uliczce:)

Tu naprawdę zatrzymał się czas!

Jak tylko wywołam zdjęcia, zabieram się za robienie albumiku z tego magicznego miejsca.

To ostatnie miejsce w Europie, gdzie od projektu, formy poprzez odlewanie, szlifowanie, wypalanie, powlekanie kolorem, szkliwienie, malowanie - wszystko robione jest ręką ludzką.
Polecam Wam tę atrakcję:) Można tam również wziąć udział w warsztatach ceramicznych, na nas jednak czekał Sandomierz, więc z żalem musiałam zrezygnować z tej atrakcji.

Tym co na stoku - życzę dużo śniegi i pozdrawiam

Wasza

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Mój osobisty kalendarz 2015

Zawsze brakowało na to czasu, nie było takie pilne, więc kalendarz na dany rok pozostawał w takiej szacie, w jakiej go kupiłam. W tym roku po otrzymaniu kalendarza pod choinkę, ucieszyłam się z jego "wielkości" (jest większy od zeszytu), ale uderzyło mnie, że jest jakiś taki "nie mój":)
Ozdabiam przecież tyle albumów, notesów, a kalendarz, który dotykam codziennie po kilka razy, ma być "nieubrany"?
Nie może tak pozostać!


Najpierw śliską okładkę potraktowałam gesso, a po zmatowieniu zaczęłam przyklejać papiery na gel medium. Grzbiet okleiłam piękną, szeroką koronką, która później zyskała kolor dzięki mgiełkom.
Papiery oczywiście podarłam i poszarpałam na brzegach, a między nimi umieściłam kawałki koronek.


Kilka naklejek i wypukłych spinaczy i bradsów. Musiałam, tak lubię z nimi obcować.


 Koronki nadają pracy przestrzenności, urozmaicają ją doskonale;)






Podobnie jak w grudniowniku, do otwierania "drzwi" kalendarza zastosowałam metalowy uchwyt. Niezwykłe rozwiązanie:)
Wieżę Eiffla i zegar zalałam Glossy Accents, żeby uwypuklić i zabezpieczyć przed zniszczeniem.


 Okładka od wewnątrz również zyskała nową szatę i praktyczną, dużą kieszeń do przechowywania bieżących notatek. Dokleiłam różne koroneczki, moje ulubione, żeby obcować z nimi na co dzień.



Oklejone, tylne okładki od wewnątrz, kieszonka z koronką:)
Lubię robić taki misz masz z papierów:) Niech się dzieje:)


Zawsze wklejam wstążeczkę jako zakładkę, to bardzo wygodne! Wstążeczka ma wygląd wycinka z gazety. Wewnątrz naklejam kolorowe taśmy i  różne napisy.



 I jeszcze tyły...


A tak wyglądała okładka, zanim ją "zepsułam". I komu to przeszkadzało ?:)))))))

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe komentarze.

niedziela, 11 stycznia 2015

Grudniownika część ostatnia

Temat grudniownika ciągnie się u mnie jak dobre "mordoklejki", ale zapewniam Was, że dziś kończymy!
Ostatnio wspominałam w swoim grudniowym pamiętniku, że 23.12 nieświadoma niczego wywoływałam śnieg. Po dwóch tygodniach deszczu i ohydnej jesiennej pogody zabrzmiało to jak żart.
Jedna w święta cuda się zdarzają. Ok. 9 rano w pierwsze święto zaczął prószyć śnieżek i wkrótce śnieżna kołderka przykryła świat i było tak, jak wszyscy lubią. Zachłannie robiliśmy zdjęcia ogrodu pod śniegiem, bo ten widok był nam ostatnio obcy:)
Najpierw jednak wspomnę o Wigilii




U góry nasza rodzinka za stołem wigilijnym, a u dołu choinka rodziców z górą prezentów.


Na kolejnej kartce wielkości pocztówki widnieją moje prezenty.


Mikołaj przyniósł mi kilka ciekawych biografii. Są bardzo wciągające ! Myślę, że w tym roku moja biblioteczka wzbogaci się o kolejne biografie:)



Właśnie 25.12 obudził nas padający śnieg:) Na dolnej doklejanej stronce - zdjęcie ogrodu pod śniegiem.
Wyżej - rodzinka zajadająca pyszne ciasta:)


Z kolei w drugie święto my przyjmowaliśmy gości, a pod choinką znowu czekała fura prezentów


Na filiżankach z kawą umieściłam ludziki z piernika:)


Przez wszystkie dni rodzinka czytała nowe książki i graliśmy w gry planszowe.
Wyjątkowe przyjemności!


Na postarzanej kopercie nakleiłam fotki naszej czwórki - jak z automatu:) Ubieramy czapki  mikołajowe i robimy głupie miny:)



Tu miszmasz moich zainteresowań:)
Kolejne dni to coś, na co czekam cały rok:) Czytanie otrzymanych książek, długie spanie, lenistwo, wyjadanie resztek i objadanie się słodkościami. Same grzechy mi tu wyszły:)))
Oglądamy stare filmy oraz te znalezione pod choinką. U mnie to znowu ekranizacja książek A.Christie z Panną Marple i Poirot. Uwielbiam i wciągnęłam w to całą rodzinę:)

Oprócz leżenia na kanapie z książką sporadycznie występują spacerki:)
Odwiedziliśmy warszawską Starówkę, ażeby popodziwiać świąteczne oświetlenie.














Zdjęcia nie pokazują wszystkiego co chciałabym, ale momentami trudno się przecisnąć przez tłumy turystów.

Źródło: Teatr Kwadrat

Przyjemnością nad przyjemnościami jest dla mnie wyjście do teatru. Dzień po świętach odwiedziliśmy Teatr Kwadrat i pośmialiśmy się na komedii "Ciotka Karola 3.0" Super relaks!



Strona sylwestrowa to... również plakat teatralny. Ten wyjątkowy wieczór spędzilismy w "Och-teatrze" na świetnej komedii "Przedstawienie świąteczne w szpitalu św.Andrzeja". Dwie godziny śmiechu gwarantowne! Do tego oczywiście życzenia i lampka szampana. Wspaniały Sylwester!

Źródło: OCH-TEATR



Moje kochane koleżanki blogowe pamiętały o mnie i chcę im serdecznie podziękować. To wielka radość otwierać kopertę z tak pięknie wykonanymi życzeniami.
Od lewej - żywa choinka od Olgi, u góry od Dorotki, poniżej wspaniała karteczka Wioli i z prawej cudna od Ludeczki. Dziękuję Kochane!

Uff, na tym kończę opisywanie świątecznego czasu, chociaż u nas żywa choinka jeszcze stoi i ma się dobrze:)
Sylwestrowa strona jest ostatnią stroną mojego albumiku. Zawsze mi szkoda, że to już koniec:) Do albumiku zużyłam tony dodatków, obrazków, papierów, sznureczków, guzików, ćwieków, dżetów. Zagrzało się ksero i zmęczył fotograf;)
Przelałam na papier mnóstwo pomysłów, a niektóre "zalęgły" się już w lipcu:)
Mam do pokazania kolejne albumiki, więc czas pożegnać święta.

Pozdrawiam serdecznie

Wasza