sobota, 15 czerwca 2013

Motylkowe Candy!

Lubię czerwiec. Jak mogłabym nie lubić miesiąca, w którym mam urodziny :) Róże zaczynają obficie kwitnąć. Podobno Mama po urodzeniu mnie została dosłownie obsypana różami.
Wszystkie inne kwiaty również pokazują swoje piękno. Robi się coraz cieplej. Ogrody pięknieją.
Najbardziej kocham moment pojawienia się truskawek :) Najpierw nieśmiało pojawiają się 3 czewoniutkie sztuki, potem jest ich coraz więcej.
Rok temu w okolicach czerwca zaproponowałam Wam truskawkowe candy. Ażeby się nie powtarzać (choć truskawki nadal wielbię), dziś ogłaszam motylkową zabawę. Jest po temu podwójna okazja - moje urodziny :) i 100-ny post !!!
 
Kto mnie trochę zna, ten wie, że otaczają mnie motylki. Zresztą wystarczy spojrzeć na mojego bloga.
Dlatego wybrałam jedną z nowszych serwetek z tym motywem do ozdobienia szkatułki na biżuterię. Jest zjawiskowa, gdy ją ujrzałam, natychmiast zakupiłam.
 
Przygotowałam dla Was: szkatułkę na biżuterię, naszyjnik, świecznik i T-lighty i kilka serwetek.
 
Banerek do pobrania na Wasze blogi.
 
 
 
 
 
 Tym razem szkatułkę ozdobiłam serwetką metodą decoupage, nie transferem.
 
 
 
 Ażeby szkatułka nie była pusta, wykonałam skromny naszyjnik z motylem i wypukłym kaboszonem.
 
 
 Lubię ozdabiać świeczniki na t-lighty, więc i tu motylki znalazły swoje miejsce. Do tego kilka serwetek z ...motylkami!
 
 Druga strona świecznika
 
 
Zasady candy jak zawsze:
  1. Zabawa przeznaczona jest dla osób posiadających i prowadzących bloga.
  2. Komentarz wyrażający chęć udziału w zabawie należy zamieścić tylko pod tym postem.
  3. Należy zamieścić informacje o moim candy na swoim blogu w bocznej szpalcie w formie podlinkowanego banera.
  4. Jeżeli ktoś zechce zostać moim obserwatorem, będzie mi bardzo miło.
  5. Candy trwa do 15.07.13 do 23:59.
 
 Życzę miłej zabawy!
 
W poprzednim poście wspomniałam, że wybieram się na zlot scrapbookingowy odbywający się w Warszawie.
Byłoooo wspaniale, niesssamowicie twórczo, zabawowo, towarzysko, zakupowo i odjazdowo!!!
Ten kto był, wie co czuję, ten kto nie był niech żałuje!
Wyobraźcie sobie buszowanie w 40 sklepach, spotykanie co chwilę znajomych osób, kreatywne warsztaty, darmowe pokazy.
Możliwośc dotknięcia przydasi dostępnych zwykle tylko w internecie jest bezcenna.
 
Z samego rana stawiłam się na naukę embossingu z Oliwiąen.
Mam mnóstwo notatek, żeby nie przegapić niuansów wykonywania tych zdobień.
 
Potem plotki, zakupy (ach, jak ten czas leci!) i warsztaty z Ayedą.
Poznałam pasty strukturalne, możliwość przestrzennego ozdabiania z użyciem gel medium.
 
 
 
Wykonywałyśmy Losa 30x30.
Wybrałam "morskie"zdjęcie, żeby poużywać cudne niebieskie i brązowe mgiełki koloryzujące papier.
Wtapiałyśmy w masę malutkie szklane kulki, guziki, metalowe drobiazgi, gałązki, koronki, tiul itp.

 
 
Zabawa była przednia, zakupiłam potrzebne preparaty i zamierzam bawić się nimi w domu.
Gromadzę różne śmieciuszki, żeby uatrakcyjnić prace. Wszystko się przyda!
 
Takie zloty są zaaawsze za krótkie! Nie odwiedziłam chyba połowy sklepów, nie wyściskałam wszystkich znajomych :)
Ale nie jestem smutna, ponieważ mam na horyzoncie inne, świetne warsztaty.
O tym następnym razem, a tymczasem czeka mnie przyjęcie urodzinowe. Bardzo mnie cieszy piękna, słoneczna pogoda. I Wam życzę pogodnego weekendu :)
 
Wasza
 


czwartek, 6 czerwca 2013

Niezwykła przesyłka

Serdecznie dziękuję Wam za miłe komentarze dotyczące posta o Łowiczu. Ja też mam wrażenie, że podobny, ubiegłoroczny post o Bożym Ciele, był dopiero co. Niesamowicie przyspieszył czas, połapać się trudno!
 
Dziś chwalę się, a co, mam czym!
Jakiś czas temu wygrałam candy u Ewy w Ewkowie (http://w-ewkowie.blogspot.com/).Właściwie było to tak, że mój komentarz został wybrany z wielu, więc nie wygrałam, a zostałam wybrana. To dla mnie szczególne wyróżnienie :)
Nie widziałyście nigdzie tej torebki na banerku z candy, bo Ewa postanowiła spełnić marzenie 2 wybranych osób.
Z drżeniem pióra (klawiatury, ale gdzie tu romantyzm!) napisałam Ewie, jaka torebka na lato mi się marzy. Wzięłam pod uwagę, że takiego wzoru gotowej torebki nigdzie nie kupię!
 
Pełna obaw pisałam o swoich preferencjach, a Ewa zupełnie niepotrzebnie obawiała się, czy sprosta mojej prośbie.
Jej praca uszczęśliwiła mnie na 200%!!! Nie wiem, dlaczego Ewa miała jakiekolwiek obiekcje. To najpiękniejsza torebka z grafikami, jaką widziałam.
Czekam na ciepłe dni, żeby zaszpanować na mieście :))
Same zobaczcie, jakie cudo Ewa dla mnie uszyła!



 

 

 

 

 
Grafiki drukowane na bawełnie (a nie transfery, jak je pierwotnie określiłam :)) zamówiłam u Basi ze strony http://stragannaslowianskiej.blogspot.com. Zrobione zostały na moje życzenie.
Wybrałam paryskie wzory, są niesamowicie wakacyjne i romantyczne.
Pokochałam je od razu.
Zamówiłam więcej, żeby się nimi nacieszyć, a życzliwa Basia ze swej szczerości dodała mi jeszcze kilka sztuk :)
Dziękuję Ci, Twoje grafiki są dokładne i staranne. Przydadzą się!
 
Ponieważ Ewa spełniła moją wymyślną prośbę dotyczącą torby, chciałam żeby miała też coś ode mnie.
Wymyśliłam dla niej notes do zapisków krawieckich.
Znalazłam cudny papier w wykroje krawieckie i właściwie notes zrobił się sam.
 
 

 

 
 Uwielbiam robić przekładki wewnątrz notesów, można w nich wyrazić tyle treści :)

 

 

 

 
To już koniec chwalipięctwa:)
Takie candy jak tamto u Ewy zdarza się raz w życiu, więc tym bardziej cieszę się z tej torebki.
Ale, ale, Ewa ogłosiła kolejne candy (http://w-ewkowie.blogspot.com/2013/05/okazja.html) i znów na szczęśliwca czeka torebka!
Dziękuję raz jeszcze Ewie za prezent i mnóstwo przydasi, które gapa jedna zapomniałam sfotografować, a Basi dziękuję za grafiki na bawełnie :)
Jak już wielokrotnie się przekonałam, w naszym blogowym świecie są świetne dziewczyny!
 
Życzę Wam miłego weekendu! Mój będzie rewelacyjny, albowiem wybieram się na Zlot Scrapbookingowy, a tam kursy, zakuuupy, spotkania...
Nie mogę się doczekać!
 
Wasza
 
 

sobota, 1 czerwca 2013

Łowicz przyciąga jak magnes

W ubiegłym roku w Boże Ciało zabrałam Was na wycieczkę do Łowicza. TUTAJ (klick).
W ostatnich dniach zastanawiałam się, gdzie w tym roku spędzić ten pełen przeżyć religijnych dzień.
Nie mogła opuścić mnie myśl, że w Łowiczu odbędzie się barwna, najpiękniejsza w kraju, regionalna procesja, a mnie tam nie będzie???
Decyzja zapadła. Jedziemy. To tylko godzina drogi autostradą.
Łowicz to miasto w woj. łódzkim, nad Bzurą.
W odległej historii miasto należało do Księstwa Łowickiego, dlatego mieszkańców nazywa się Księżakami.

Uroczystości zaczynają się tam mszą w bazylice katedralnej o godz.10.30, po której następuje długo przez wszystkich wyczekiwana procesja wokół rynku.
Mszy przewodniczą biskupi łowiccy i zaproszeni duchowni.
Czeka na nią kilka tysięcy turystów z Polski i zagranicy, wszyscy uzbrojeni w aparaty fotograficzne.
Wszyscy ulegają czarowi łowickich pasiaków, a mieszkańcy z dumą prezentują swoje stroje ludowe przy wielu okazjach.

Tego dnia w strojach łowickich idą w procesji włodarze miasta, wiele znanych osób, a nawet ambasadorowie, dyplomaci. Ze względu na znamienitych gości fragmenty Ewangelii odczytywane są w czterech językach.
 
 
 
 
 
 
W tle bazylika katedralna i pomnik Jana Pawła II.
W bazylice spoczywają szczątki 12 arcybiskupów gnieźnieńskich i prymasów Polski.





Swoje sztandary niosą przedstawiciele cechów rzemieślniczych, bractw kościelnych, harcerze, uczniowie, strażacy, członkowie stowarzyszeń itp.




Co ciekawe uczestnicy procesji - od małej dziewczynki do staruszki - chętnie pozują do zdjęć, nie pokazując przy tym zmęczenia.
 

Hm, z wyjątkiem najmłodszych Łowiczanek, które słodko śpią :)))



  Sama słodycz!




 
Nieco starsze dzieci umilają sobie przerwy ploteczkami.


 
Łowiczanki przytrzymujące barwne wstążki
 

 
 Z tyłu tyz piknie!


 
 W trakcie kazania nie obyło się bez przelotnego, ciepłego deszczyku.
 
 
Po chwili wyjrzało piękne słońce.

 
Najmłodsze dziewczynki pozowały pod bazyliką nawet po zakończeniu procesji.
Zmęczone, ale dumne ze swej odrębności regionalnej.



Z osobliwości w Łowiczu należy wymienić Aleję Gwiozd. Jej nazwa nawiązuje do "Gwiozdy", jednego z trzech typów wycinanki łowickiej.
Jedna z gwiozd należy do zespołu Mazowsze.



W tym dniu można poznać również sztukę dawnego Księstwa Warszawskiego.
Na Nowym Rynku rzemieślnicy rozstawiają swoje stragany. Mnie zawsze interesują te najbardziej łowickie z łowickich.



Na dużej scenie odbywały się występy folklorystyczne - oklaskiwaliśmy "Mazowsze", spuchły nam uszy przy kobziarzach z Macedonii, podziwialiśmy oryginalne stroje z Serbii.

Jednak nie stragany przyciagnęły mnie w to miejce, a odbywające się tam bezpłatne warsztaty. Można było nauczyć się wyszywać koralikami, haftować serwetki, pleść koszyki i wreszcie poznać tajniki wycinanki łowickiej.

Zupełnie pzrypadkiem, ale bardzo szczęśliwie trafiłam w ręce miłej pani Marii, od 50 lat zajmującej się wycinankami.



Podczas tworzenia mojej kartki dowiedziałam się wiele o życiu w Łowiczu, pracy w Sztuce Łowickiej - spółdzielni rękodzieła ludowego i podróżach po świecie. Pani Maria poznała tajniki wycinania od swojej babci i mamy. Dzięki swoim umiejętnościom zwiedziła pół świata, wiodła bardzo ciekawe życie, biorąc udział w festiwalach regionalnych. Występuje również w zespole śpiewaczym i tam panie dla podtrzymania tradycji porozumiewają się tylko gwarą. Miałam okazję usłyszeć takie rozmowy :)

Moje zajęcia trwały baaardzo długo, ale gdy spotkają się dwie gaduły, tak to się kończy :)) Z tym, że pani Maria wycinała i opowiadała, a ja... wypytywałam i przyklejałam poszczególne wycinanki na kartkę :)).

Moja praca ma wiele warstw i jest gęsto wypełniona. Dowiedziałam się, że oprócz motywu kogutków wycina się też pawie.
Moja nauczycielka tworzy przy pomocy nożyc do... strzyżenia owiec - to te wielkie (na zdjęciu po prawej).



Ja bym sobie nimi krzywdę zrobiła, a pani Maria z wielką wprawą, obejmując nożyce całą dłonią, wyczarowuje misterne wycinanki. Nawet siedząc obok trudno w to uwierzyć.

Na koniec dostałam dyplom podpisany przez Artystkę!


 
Na zdjęciu po lewej - moja praca już gotowa, a nad dyplomem jedna z wycinanek pani Marii.

Wszystko co dobre szybko się kończy!
Nie wyobrażam sobie innego Bożego Ciała. Każda procesja przy tej łowickiej wyda mi się mało barwna i wyjątkowa. Święto w Łowiczu trwa kilka godzin, ale naprawdę warto to zobaczyć!

PS. Na prośbę miłych koleżanek dołączam 'swoją - nie swoją' wycinankę warsztatową. Potrzebowałabym chyba jeszcze 100 lat życia, żeby się nauczyć tej trudnej sztuki :)



Pozdrawiam Was cieplutko
Wasza