Szybka decyzja, rezerwacja hotelu o północy i oto pewnego sobotniego przedpołudnia znaleźliśmy się w Krakowie. Celem nr 1 był zlot miłośniczek scrapbookingu - Craftshow (25.10).
Zlot stał się znakomitym pretekstem do odwiedzenia tego magicznego miasta, gdzie nawet setne odwiedziny kończą się zwiedzaniem nieznanego dotąd miejsca:)
Po raz pierwszy odwiedziliśmy z mężem Kraków jesienią i była to zjawiskowa randka we wszechobecnych mgłach.
Zlot to jak zwykle przemiłe spotkania z blogowymi koleżankami, szalone zakupy, darmowe make&take - jednym słowem kilka godzin pełnych wrażeń. Załapałam się na warsztaty ozdabiania drewna z użyciem transferów. Były to ozdobne magnesy na lodówkę, ciągnie mnie widocznie do moich rękodzielniczych korzeni:) Z wrażenia zapomniałam uwiecznić to i owo na zdjęciach:)
Po zlocie - spacer po Starówce, zwiedzanie, obiadek, a nawet w przelocie udało mi się nabyć cudną torebkę. Taaak, torebki same się kupują:))) Wystarczyło 5-10 minut, żeby zakochać się w bardzo ładnej i funkcjonalnej torebce, z wieloma przegródkami, nie za dużej, nie za ciężkiej, pasującej do wszystkiego:)
A wieczorem druga długo wyczekiwana przeze mnie atrakcja. Wreszcie nareszcie udało nam się kupić bilety do Teatru Słowackiego i ku mojej ogromnej radości obejrzeliśmy sztukę "Arszenik i stare koronki". Z tak pięknego teatru mogłabym wcale nie wychodzić:)
Sztuka z udziałem Anny Polony była dla mnie ziszczeniem marzeń. Było tam wszystko co kocham - kryminalna intryga, wspaniali aktorzy, a całość zamknięta w scenerii zabytkowego teatru.
To był naprawdę udany wieczór!!!
Następnego dnia pyszne śniadanko w uroczym hoteliku.
I kolejne spełnienie marzeń - wizyta na targu staroci na Grzegórzeckiej.Wcześniej oczywiście przygotowałam się "gdzie i co", bo w żadnym ciekawym mieście targu staroci ominąć nie mogę:) Kilka mniejszych zdobyczy wypełniło bagażnik, a na większe (cudna maszyno Singerko wrócę po ciebie:))) nie starczyło miejsca.
Fajne klimaty, ciekawe eksponaty:)
Przy okazji mam pytanie do Krakowianek - czy powiedzenie "krakowskim targiem" ma jakiekolwiek zastosowanie? Z nikim nie dało się potargować, a wręcz wywoływało to zdziwienie sprzedających. Zmuszeni byliśmy tym razem zdobywać łupy bez zwyczajowego targowania się:))
Resztę dnia spędziliśmy gubiąc się w uliczkach Kazimierza. Bez planu, celu i bez napięcia chłonęliśmy zabytkową dzielnicę Kazimierz. Jedliśmy pyszności, robiliśmy mnóstwo zdjęć i odkrywaliśmy mniej oblegane miejsca.
Na Rynku Żydowskim nie skusiliśmy się na słynne zapiekanki, za to nabyłam dwie pary rękawiczek, albowiem mrozem powiało.
Migawki z dzielnicy Kazimierz:
Wracaliśmy do domu w bardzo gęstej i niebezpiecznej mgle, na szczęście cało i zdrowo:)
Sama teraz nie wierzę, jak wiele rzeczy zdołaliśmy zrobić, zobaczyć, sfotografować w tak krótkim czasie.
Spełniły się moje marzenia - sztuka w przepięknym teatrze, targ staroci, niespieszne zwiedzanie Kazimierza, klimatyczny hotelik na granicy Starówki i Kazimierza, skąd wszędzie można dojść pieszo.
Już mamy apetyt na ponowną tam wizytę.
Zlot stał się znakomitym pretekstem do odwiedzenia tego magicznego miasta, gdzie nawet setne odwiedziny kończą się zwiedzaniem nieznanego dotąd miejsca:)
Po raz pierwszy odwiedziliśmy z mężem Kraków jesienią i była to zjawiskowa randka we wszechobecnych mgłach.
Zlot to jak zwykle przemiłe spotkania z blogowymi koleżankami, szalone zakupy, darmowe make&take - jednym słowem kilka godzin pełnych wrażeń. Załapałam się na warsztaty ozdabiania drewna z użyciem transferów. Były to ozdobne magnesy na lodówkę, ciągnie mnie widocznie do moich rękodzielniczych korzeni:) Z wrażenia zapomniałam uwiecznić to i owo na zdjęciach:)
Po zlocie - spacer po Starówce, zwiedzanie, obiadek, a nawet w przelocie udało mi się nabyć cudną torebkę. Taaak, torebki same się kupują:))) Wystarczyło 5-10 minut, żeby zakochać się w bardzo ładnej i funkcjonalnej torebce, z wieloma przegródkami, nie za dużej, nie za ciężkiej, pasującej do wszystkiego:)
A wieczorem druga długo wyczekiwana przeze mnie atrakcja. Wreszcie nareszcie udało nam się kupić bilety do Teatru Słowackiego i ku mojej ogromnej radości obejrzeliśmy sztukę "Arszenik i stare koronki". Z tak pięknego teatru mogłabym wcale nie wychodzić:)
Sztuka z udziałem Anny Polony była dla mnie ziszczeniem marzeń. Było tam wszystko co kocham - kryminalna intryga, wspaniali aktorzy, a całość zamknięta w scenerii zabytkowego teatru.
To był naprawdę udany wieczór!!!
Brama Floriańska nocą
Następnego dnia pyszne śniadanko w uroczym hoteliku.
I kolejne spełnienie marzeń - wizyta na targu staroci na Grzegórzeckiej.Wcześniej oczywiście przygotowałam się "gdzie i co", bo w żadnym ciekawym mieście targu staroci ominąć nie mogę:) Kilka mniejszych zdobyczy wypełniło bagażnik, a na większe (cudna maszyno Singerko wrócę po ciebie:))) nie starczyło miejsca.
Fajne klimaty, ciekawe eksponaty:)
Przy okazji mam pytanie do Krakowianek - czy powiedzenie "krakowskim targiem" ma jakiekolwiek zastosowanie? Z nikim nie dało się potargować, a wręcz wywoływało to zdziwienie sprzedających. Zmuszeni byliśmy tym razem zdobywać łupy bez zwyczajowego targowania się:))
Resztę dnia spędziliśmy gubiąc się w uliczkach Kazimierza. Bez planu, celu i bez napięcia chłonęliśmy zabytkową dzielnicę Kazimierz. Jedliśmy pyszności, robiliśmy mnóstwo zdjęć i odkrywaliśmy mniej oblegane miejsca.
Na Rynku Żydowskim nie skusiliśmy się na słynne zapiekanki, za to nabyłam dwie pary rękawiczek, albowiem mrozem powiało.
Wracaliśmy do domu w bardzo gęstej i niebezpiecznej mgle, na szczęście cało i zdrowo:)
Sama teraz nie wierzę, jak wiele rzeczy zdołaliśmy zrobić, zobaczyć, sfotografować w tak krótkim czasie.
Spełniły się moje marzenia - sztuka w przepięknym teatrze, targ staroci, niespieszne zwiedzanie Kazimierza, klimatyczny hotelik na granicy Starówki i Kazimierza, skąd wszędzie można dojść pieszo.
Już mamy apetyt na ponowną tam wizytę.
oj, też z wielką chęcią bym tam pojechała. szczególnie do Kazimierza, ponieważ tam nigdy nie byłam.
OdpowiedzUsuńsuuuper ze tyle udało Wam się zobaczyć i przeżyć w tak krótkim czasie!
ależ Ci zazdroszczę tego Krakowa! to moje ulubione większe miasto :) zaraz po moim i maleńkiej Pszczynie :)
OdpowiedzUsuńTroszkę zazdroszczę takiej fajnej randki z mężusiem. Oj działo się :) Uwielbiam spontaniczne wypady, są najlepsze! Buziaki :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę takiej wspaniałej wyprawy, pozdrawiam cieplutko:))
OdpowiedzUsuńNo cóż ...popatrzyłam , łezka z oka mi pociekła..dzięki za cudne zdjęcia.Dzięki nim miałam wrażenie ,że biegnę na kawkę z pogaduchami do klimatycznej knajpki '"Trzy kolory " na Kazimierzu .Co do powiedzenia " krakowskim targiem " to owo powiedzenie działa tylko w jedną stronę..kiedy " krakowski centuś " wyprawia się na zakupu..nie kupi nic jak się nie potarguje.Natomiast u krakowskiego "centusia " nie ma opcji aby coś utargować.Centuś to centuś i basta :-)....Dziękuję z całego serca za tego cudownego posta :-)
OdpowiedzUsuńPs.W Krakowie niestety nie ma Starówki .Jest natomiast Rynek Główny i Mały Rynek ..cudowne oba zwłaszcza nocą :-)
Ewuniu,ha ha...bardzo dziękuję za wyjaśnienia:))))Na Ciebie to można liczyć:)Nie przypuszczałam,że coś może działać w jedną stronę,ale w Krakowie widać może:)))
UsuńGdybym pomyślała o Twojej tęsknocie,wstawiłabym trzy razy tyle zdjęć:)
Pozdrawiam serdecznie.
świetna wyprawa oj zateskniło mi się za Krakowem muszę sie wybrać , a ostatnio na Kazimierzu oczywiscie zpiekanki i herbatka w herbaciarni ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny wyjazd i zdjęcia przepiękne, super, ż tak się zrelaksowałaś! Czekam aż wybierzesz się w moje strony, szkoda, że latem nie wyszło :(
OdpowiedzUsuń"krakowskim targiem" tzn. z korzyścią dla sprzedającego :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia - aż zachciało mi się jechać do Krakowa :)
OdpowiedzUsuńJaki Kraków piękny i gościnny to wiem :) - szkoda, że nie dałaś znać to chociaż na szybką kawę mogłyśmy się spotkać :) Pozdrawiam Marta.
OdpowiedzUsuńMartuś,Wyjazd zaplanowaliśmy naprawdę w ostatniej chwili.Bilety do teatru udało się zdobyć ze zwrotów.Program mieliśmy tak napięty,że nie dało się już niczego wcisnąć.Może wiosną znów pojadę na zlot?Buziaki.
UsuńKraków jest czarowny to fakt, zazdroszczę, ale czemuś torebki nie pokazała? :-)
OdpowiedzUsuńUściski!
Daj nam kochana namiary na ten hotelik, plisss... super fotki i relacja, choć dla mnie o Krakowie zawsze będzie za mało ;-) Kocham to miasto. Bywałam niegdyś kilka razy do roku. Oj pojechałoby się, tylko muszę wiedzieć, gdzie fajnie i ciekawie się wyspać, więc proszę o namiary na ten hotelik :-)
OdpowiedzUsuńGosiu,hotelik nazywa się"Hotel Pugetów" i jest w nim tylko 6 pokoi.Rodzinna atmosfera,przemiła obsługa,pyszne śniadanko , dbałość w każdym calu i czystość na szóstkę.Parking-co ważne w Krakowie!Poluj na promocje,polecam:) www.donimirski.com
UsuńDziękuję Ci bardzo :-))))
UsuńDawno już nie byłam w Krakowie... chyba czas to zmienić :) Bardzo inspirująca relacja :)))
OdpowiedzUsuńwidzę, że nie tylko u mnie królują ciekawe weekendy :)
OdpowiedzUsuńA ja dawniej często bywałam w Krakowie a teraz jakoś nie:)))fajne miejsca:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka. Kraków uwielbiam o każdej porze roku i dnia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Od licealnych lat kocham się w Krakowie- miasto pełne magii i niepowtarzalnego klimatu. Za każdym razem jak tam jestem to z wielkim bólem wracam do domu, bo chciałoby się każdą chwilę zatrzymać w czasie. Chciałabym tam zamieszkać
OdpowiedzUsuńsuper wycieczka :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń