Wczoraj pojechałam na zakupy (czyli spotkać Mikołaja).Oto co zastałam po powrocie do domu.
1. Latarenka pożyczyła sobie korale od choinki. Choinka jak to choinka zaraz się o nie upomni. Ale latarenka jak ją znam poradzi sobie i znów ustroi się w nowe piórka.
W tajemnicy powiem Wam, że czeka na przecenę w pewnej sieciówce, bo wieniec, który sobie upatrzyła, nie jest wart swojej obecnej ceny.
2. Rustykalnej choince było smutno w tej surowej szacie i ubrała się w czerwone jabłuszka.
3. Podobnie chyba było z dzwoneczkami - zachciało im się czerwonych kokardek.
4. Jakiś zapominalski Mikołaj zostawił worek ze swoją podobizną.
Mam nadzieję, że po niego nie wróci, bo ładny jest (ten worek).
5. Maszyna Singerka ... jak się odstawiła, to na czerwono.
W końcu ją rozumiem, cały rok paraduje w czerni. Też bym się w końcu wkurzyła.
6. Kielich (spękany), który już znacie, też ma już nowy dodatek. Przyoblekł się w czerwony wianuszek (z przeceny).
Od razu zrobiło się świątecznie.
7. Schody ... no tak, mogłam się tego spodziewać, poręcz taka samotna, aż się prosi o zieloną girlandę.
8. W końcu ramka biedna wisząca w kącie (czeka na pele-mele od kilku miesięcy) przygarnęła do siebie cztery śnieżynki.
A tych dwóch ? Nabrali wody w usta i po ich minach już widać, że od nich to niczego się nie dowiem.
Chyba przestanę wychodzić z domu na dłużej, bo strach pomysleć, co "domownicy" znów zmajstrują.
A teraz obiecana relacja z mojego wyjazdu w poprzedni weekend.
Już trzeci rok z kolei organizowany jest w Olsztynie Jarmark Świąteczny. Właśnie wtedy umawiam się z przyjaciółkami, które tam mieszkają.
Uważam, że przyjaźnie trzeba pielęgnować - chuchać, zraszać, podlewać. Czyli dzwonić do siebie często, pisać "emilie", a najlepiej odwiedzać się. Wiedziona tą myślą pojechałam do Olsztyna na naszą przyjacielską Wigilię. Od lat spotykamy się już na początku grudnia, bo potem wpadamy w gary, szał zakupów, mycie okien. Kupujemy sobie drobiazgi i miło spędzamy wieczór w restauracji, siedząc przy choince. Nie muszę Wam mówić, jak jest milutko, klimatycznie, na luzie, wesoło, wspomnieniowo itd. Trzeba tylko chcieć - umówić się, dojechać, zrobić własnoręczny prezent, atrakcyjnie zapakować.
Nasz babski wieczór udał się w tym roku nadzwyczajnie.
Prezenty, jakie zrobiłam koleżankom, pokażę Wam po Wigilii. Wiadomo, najpierw muszą obejrzeć je osoby obdarowane :) A do tego czasu zabroniłam im je rozpakowywać :) Nie mogą wytrzymać i dzwonią codziennie, czy można zajrzeć do środka. Nie pozwalam !
Jeszcze przed wspólną kolacyjką przespacerowałysmy się po jarmarku - oczywiście z grzańcem w dłoni :) Nie było tam zbyt wielu ciekawych stoisk z rękodziełem, ale kilka z nich wartych było uwiecznienia.
Według mnie największą atrakcją był Ogród Rzeźb Lodowych. Z powodu braku mrozu ich los był zagrożony. topiły się w oczach. Dobrze, że pomimo kapiącej z nich wody, zdążyłam je uwiecznić.
Rok temu o tej samej porze brnęliśmy w śniegu po kolana i można było pojeździć saniami. Było o wiele baaaaaaaardziej nastrojowo. Rzeźby stojące bezpośrednio na kostce brukowej nie robią takiego wrażenia :(
Dla zwiększenia atrakcyjności niektóre zdjęcia pokażę Wam w dwóch ujęciach, dziennym i nocnym. Nie muszę Wam mówić, że tłumy turystów nastawiają sie właśnie na wieczorny spacer. Wtedy to rzeźby lodowe, kamieniczki i uliczki są oświetlone wielobarwnymi lampkami.
|
Pozostałe postaci z szopki |
|
Trzej Królowie |
|
Dzieci krzyczały do rodziców "Mamo, mleko kapie"! Niestety, była to woda :) |
|
W otwory można było włożyć głowę i uwiecznić to na zdjęciu
|
|
Wysoka Brama widziana zza szpaleru choinek |
|
W głębi fragment zamku w Olsztynie |
A może - koleżanki blogowe - umówimy się za rok i wynajmiemy wspólnie jeden taki kramik jak niżej :) ?
|
Żłóbek z wosku pszczelego |
|
A tu dla odmiany szopka ze słomy |
|
Zakupilismy też kilka aniołków z masy solnej
|
|
Największą atrakcją dla dzieci była oryginalna wenecka karuzela |
|
Czy to Rudolf ? |
Żegnamy Olsztyn. Do zobaczenia - mamy nadzieję - na kolejnym jarmarku.
Dziękuję Wam koleżanki za miłe komentarze.
Serdecznie witam nowych obserwatorów :)
PS. Posta opublikowałabym dużo wcześniej, ale blogger wpadł na genialny pomysł zmiany interfejsu tuż przed Świętami i zapewne nie mnie jednej skomplikował życie.