"Willa Izabela".
Czy ktoś z was dostał kiedyś TAAAKI prezent ?!
W środku był stół, krzesła, leżaki, zabawki. Gdy byłam starsza - plakaty ulubionych zespołów.
Pamiętam dobrze szafkę, w której oprócz szpargałów ogrodowych stał cukier w słoiku, w którym maczało się rabarbar albo truskawki.
Na małej, zabawkowej kuchence "gotowałyśmy" z siostrą zupę z trawy i liści. W malutkich kubeczkach robiłyśmy lody z piasku.
Były tam dwa okna i oczywiście drzwi. Okna były często "okienkami pocztowymi", służącymi do zabawy z siostrą i kuzynem w pocztę przy pomocy Kinderpost przywiezionej z NRD.
Obok altanki rósł jaśmin, a przy nim była huśtawka. Kiedy się bujałam (nie za wysoko, bo nie lubię), poruszane kwiaty jaśminu pachniały odurzająco. Jeszcze trawnik, gdzie często stał pociąg z krzeseł i był konduktor, który kasował prawdziwe, kartonikowe bilety (pamiętacie ?). Albo nagle "wyrastało" tam jezioro lub jeszcze coś innego. Godzinami też mogliśmy grzebać się w piaskownicy robiąc błotko z wody z piaskiem. Mieliśmy tyle pomysłów na wspólne zabawy, że Dzieci z Bullerbyn mogłyby nam pozazdrościć.
Altanka stoi nadal. I nadal jest zielona.
Może kiedyś zbudujemy z mężem w ogrodzie podobną. Też zieloną. Tymczasem zapraszam do tej - blogowej ALTANKI.
PS. Niestety, zdjęcia mojej altanki dołączę w późniejszym terminie. Tymczasem pokazuję Wam rysunek romantycznej altanki, na którym chcę się wzorować w przyszłości....
(źródło: Mój piękny ogród, X '98)
oraz kilka letnich zdjęć mojego ogrodu:
Ale pięknie opisałaś te wspomnienia z dzieciństwa:) aż sie przeniosłam tam na chwilę i oczami wyobraźni zobaczyłam zwłaszcza ten cukier , rabarbar i truskawki ... martadr
OdpowiedzUsuń... my również jadłyśmy rabarbar maczany w cukierniczce - pyszności :) w pociąg krzesełkowy się bawiłyśmy i jaśmin był, i siostra Izabela :) szkic altanki jest bardzo ładny,a czy zielonej altanki zdjęcia gdzieś na blogu są? Ogórd Wasz jest piękny. Piękny prezent od dzianka Willa Izabela :)
OdpowiedzUsuńps. bilety kartonikowe pewnie, że pamiętam :) w pocztę bawiłyśmy się również, ale chyba polska była, nie pamiętam dobrze poza tym, że maiła pieczątki, którymi stukałyśmy w listy jak panie na poczcie, a panie tak stukają do tej pory :)
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz o altance :)
OdpowiedzUsuńJa co prawda takiego miejsca nie miałam, ale moje dzieciństwo było równie barwne :)
Najlepiej wspominam wakacje u babci na wsi )gdzie wyjeżdżałam zawsze w dniu rozdania świadectw, a wracałam ostatniego sierpnia). To był istny raj!
Milion możliwości zabawy, ogromna przestrzeń. Nasza (moja, kuzynek i koleżanek) wyobraźnia była nieprzeciętna też bawiłyśmy się w domek (lub restaurację) - podbierałyśmy wtedy babciom garnki, talerze, sztućce, deseczki do krojenia, szłyśmy na pole z koszem i zbierałyśmy do niego warzywa i owoce i robiłyśmy rozmaite dania :)
Czasem bawiłyśmy się w większym gronie w chowanego - na terenie kilku podwórek lub na terenie gminy (mam na myśli budynek). W Rudnikach były też (są nadal) wywozy piasku i tam to dopiero były zabawy - w Indian, w pustynie, w "Chłopców z placu broni", w kaskaderów (ta zabawa była najbardziej niebezpieczna, bo skakałyśmy z górek, które groziły zawaleniem - a to było kilka ton piachu!).
Czasami też moja ciocia zabierała mnie i moje kuzynki na "wyprawy" kiedyś nawet odkryłyśmy wyspę, którą nazwałyśmy Arabella (co z tego, że miała ona 1,20m na 80cm - byłyśmy przekonane, że to wielkie odkrycie :)
Robiłyśmy też występy dla sąsiadów - teatrzyk "Zielona Gęś" - na trzepaku wieszałyśmy koc, który był kurtyną, przed "sceną" stały poukładane równo krzesła (widownia) i w tak przygotowanym teatrze mówiłyśmy wiersze, śpiewałyśmy piosenki czy przedstawiałyśmy skecze. Innym razem przygotowałyśmy przyjęcie dla sąsiadów z samodzielnie wykonanymi deserami.
Po każdej burzy puszczałyśmy statki po strumieniu spływającym ulicą.
Było cudownie! Jestem ogromnie wdzięczna za tak wspaniałe dzieciństwo.