Tydzień temu bawiłam się świetnie na Art in Town w Warszawie. Dylematy miałam te same co zawsze przed zlotem scrapbookingowym - czy iść na warsztaty? Czy lepiej w tym czasie szaleć między stoiskami, oglądać nowości i wydać majątek na "same potrzebne rzeczy"? A może najlepiej byłoby pogadać na spokojnie z wyściskanymi koleżankami lub poscrapować w specjalnie przygotowanej sali?
Nieeee, tego się nie da pogodzić. Każdy kto był na Art in Town, a także na innych zlotach powie Wam, że ma niedosyt! Dzień zleciał stanowczo za szybko, nie kupiłam wszystkiego co chciałam, a niektórych koleżanek to nawet nie udało mi się spotkać - jak to się stało???
Z pewnością bardzo zadowolona jestem z warsztatów, na które się zapisałam. Postawiłam na to samo co rok temu - stonowane koronki i zabawę kolorowymi mediami.
Najpierw bawiłam się z Moniką - Kolorowym Ptakiem.
Podobnie, jak w ubiegłym roku, ozdabiałyśmy mix-mediowo okładkę art journala. Poprzednio
zdopingowało mnie to do pomediowania wszystkich kart w środku. Tęsknie patrzyłam w stronę pustego journala i w końcu, żeby zmusić się do pracy, zapisałam się na dwa wyzwania. Album zaczął się zapełniać błyskawicznie.
Cieszę się, że zaczęłam używać mediów, w końcu trzeba się rozwijać :))
Pierwszy album zapełniony, czas na drugi. W tym roku ponownie zapisałam się na warsztaty do Kolorowego Ptaka. I znów się nie zawiodłam. Przebojowa prowadząca, materiały "na bogato" i świetne towarzystwo :)
Monika jest mistrzynią warstwowania:) Ile by nie przykleić warstw papierków większych i mniejszych, zawsze jest za mało. Starałam się jak mogłam:) Taaa, a potem nastąpiło mediowanie. I tu wyszło czarno na białym, że jestem za mało odważna i w dodatku... myślę:))))
Zdecydowanie muszę poćwiczyć chlapanie mgiełkami i mocną kawą:) Bez zbędnego myślenia i zastanawiania się, szybko, intuicyjnie, sprawnie.
Obiecuję Moniko, ale nie wiem kiedy tak zupełnie pozbędę się hamulców:))))
Warstwy, warstwy, warstwy
Niedługo zaprezentuję czego nowego nauczyłam się od Guriany:)
Do miłego!
Wasza